Addis Abeba – Holy Trinity Cathedral

Addis Abeba

Addis Abeba

Addis Abeba i Afryka witają mnie jak zwykle. Małym bałaganem i biurokracją. Wbicie wizy do paszportu zajmuje dłuższą chwilę. Kosztuje 50 USD. Dobrze, że można to zrobić na lotnisku. Jeszcze tylko pieczątka wjazdowa i bagaż. Ciężko powiedzieć, gdzie go znaleźć. Na taśmach kręcą się torby i walizki. Ze wszystkich lotów jednocześnie. Przechodzę od taśmy do taśmy i szukam tej właściwej. Oznaczeń brak. W końcu widzę czerwony plecak. W całości.

Wychodzę z terminala i szybko znajduję Yemane. To Etiopczyk, znany w Polsce. Pomaga mi w organizacji niektórych rzeczy. Wsiadamy do samochodu i jedziemy do hotelu. To niedaleko. Lotnisko znajduje się prawie w centrum miasta. A hotel nazywa się Itegue Taitu. Tuż obok znajduje się siedziba biura Yemane, czyli Sharyem Tours. Po wystroju biura widać, że często tu goszczą Polacy. Polskie pieniądze, wódka, zdjęcia z Polski. Razem ze mną jest tutaj jeszcze dwóch Polaków. Jadą do Mekele. Czekam aż pojadą i cieszę się przyjemną poranną temperaturą.

Etiopia - Addis Abeba - St.George Beer
Etiopia – Addis Abeba – St.George Beer

Nieoczekiwane zwiedzanie Addis Abeby

Przede mną nieoczekiwane zwiedzanie Addis Abeby, którego jeszcze wczoraj nie planowałem. Jestem zupełnie nieprzygotowany. Myślę, że pójdę porobić trochę zdjęć nowoczesnej stolicy. Może podjadę na wzgórze zrobić kilka zdjęć Addis z góry. Na pewno chcę odwiedzić Muzeum Narodowe. I może katedra Holy Trinity Cathedral (Kiddist Selassie). Yemane pomaga i organizuje mi kierowcę, z którym mam wszędzie pojechać.

Addis Abeba – Holy Trinity Cathedral
Addis Abeba – Holy Trinity Cathedral

Karta SIM

Na początku jednak jadę kupić etiopską kartę SIM. To wcale nie jest takie proste. W siedzibie sieci komórkowej w kolejce czeka około 10 osób. Siedem stanowisk obsługi. Jedno otwarte. Czekamy na kanapach. Ogarnia mnie senność. Przysypiam. Budzę się co kilka chwil, aby przesunąć się o kilkadziesiąt centymetrów i znów zasnąć. Nagle do pomieszczenia wchodzi grupka ludzi. To reszta obsługi. Wrócili z lunchu. Gdy przychodzi moja kolej, okazuje się, że siedziałem w złym pomieszczeniu. Karty SIM sprzedawane są w sąsiednim pomieszczeniu. Przenoszę się. Tym razem szybko idzie. Podaję swoje dane. Ktoś wklepuje to do komputera. Robią mi zdjęcie. Skanują paszport. Sporo tych formalności.

Ciekawe, że im bardziej rozwinięty kraj, tym większa biurokracja i więcej przepisów do spełnienia. Najłatwiej było w Burundi i Rwandzie. Tu jest chyba najtrudniej. Dobrze, że to sobota. Podejrzewam, że w niedzielę nic bym nie załatwił. Mam też miejscowe pieniądze – birry. Wymienione na czarnym rynku – u Yemane, po kursie nieco lepszym od bankowego. Cały stos. Same setki. Przy wymianie 400 dolarów dostałem niezłe zawiniątko.

Atrakcje w Addis Abebie

Pierwsza atrakcja dzisiejszego zwiedzania – kościół. Trafiam na pogrzeb. Ceremonia odbywa się przed głównym wejściem. Ale do kościoła można wejść. Można też robić zdjęcia. Za drobną opłatą można też zrobić zdjęcie jednemu z kapłanów. Nie czuję się z tym zbyt dobrze. Staram się nie płacić ludziom za fotografowanie. W Etiopii to podobno często niemożliwe. Dlatego co jakiś czas słyszę, jak ludzie chcą pieniądze za zdjęcia. Pewnie będę musiał od czasu do czasu zapłacić. Mam nadzieję, że niezbyt często.

Katedra mnie nie zachwyciła. Więcej sobie obiecuję po etiopskim Muzeum Narodowym. To tu można zobaczyć Lucy, czyli fragmentu szkieletu osobnika Australopithecus afarensis sprzed około 3,4 mln lat. W zasadzie to kilkadziesiąt kawałków kości. Oprócz nich w muzeum można zobaczyć fragmenty innych szkieletów i czaszki. Można też poczytać o ewolucji człowieka. Przed wejściem do muzeum stoi pomnik Haile Sellasie wydającego polecenia 12 studentom.

Addis Abeba – W Muzeum Narodowym
Addis Abeba – W Muzeum Narodowym

Namawiam mojego kierowcę na wycieczkę na wzgórze, z którego będę mógł zobaczyć panoramę miasta. Trochę jęczy. Ale jedzie. To niedaleko. Jego Toyota Yaris ledwo podjeżdża pod wzniesienie. Po drodze mijamy przygarbione starsze kobiety dźwigające wielkie stosy gałęzi. Niesamowity wysiłek. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na zdjęcie. I po raz drugi dziś płacę za możliwość zrobienia zdjęcia. 10 birrów. Kierowca jest wyraźnie ucieszony, że to koniec. Wraca z chęcią do hotelu. Ja obserwuję drogę i staram się zapamiętać miejsca, do których być może wrócę już sam. Może dziś. Może na koniec wyjazdu.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia

Rzucają mi się w oczy biało – niebieskie leciwe samochody – taksówki. Są tylko w nieco lepszym stanie niże te z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej. No i zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. W Etiopii obchodzi się je 7 stycznia. To za kilka dni. Dlatego na mieście są choinki, dekoracje, mikołaje, czapki Św. Mikołaja i wszechobecne życzenia „Merry Christmas”. A więc Święta będę obchodził po raz drugi. Ciekawe, czy też przyjdzie Mikołaj z prezentami.

Indżera po raz pierwszy

Wracamy do hotelu. Dla mnie to dobry moment żeby w końcu coś zjeść. Po raz pierwszy zamawiam indżerę z wołowiną i sosem. Indżera to tradycyjne etiopskie pieczywo wypiekane z teffu, a czasem z innych zbóż. Powstaje z mąki zmieszanej z wodą, którą odstawia się najpierw na parę dni aby sfermentowała. Ciasto wylewa się później na blachę umieszczoną nad paleniskiem albo umieszcza w piekarniku elektrycznym. Spożywa się ją z różnymi sosami i sałatami, w ten sposób, że odrywa się małe kawałki i nabiera nimi dodatki. Kwaśna. Smakuje trochę jak stara szmata. Wygląda podobnie. Do indżery zamawiam kawę – kolejny etiopski specjał. I coca cola – afrykański specjał. Jestem na wakacjach, więc colę mogę pić, gdyby ktoś się dziwił. Słodycze też zamierzam jeść.

Etiopskie pieniądze - birry
Etiopskie pieniądze – birry

Długo czekam na jedzenie. Jeszcze dłużej na rachunek. Trochę się niecierpliwię. Chciałbym jeszcze przed zmrokiem pospacerować ulicami Addis Abeby z aparatem. A jest już prawie 16.00. W Polsce dopiero 14.00. Została godzina na sensowne zdjęcia. Po pół godzinie marszu i oswajania się z ulicą i robieniem zdjęć wracam. Skupiłem się na świątecznych akcentach. Pomyślałem, że to może być ciekawy motyw fotograficzny. Boże Narodzenie w Etiopii. W styczniu.

Wieczór w stolicy

Wracam i ucinam sobie zasłużoną drzemkę. Trochę się nudzę, a trochę lenię. Po prostu leżę i rozmyślam. Czas płynie. Jest przyjemnie. Humor już się poprawił. Zmuszam się jeszcze do wyjścia do hotelowej knajpy. Zamawiam frytki i przysłuchuję się rozmowie przy stoliku obok. Pewien Niemiec chwali się bójkami w knajpie i podbojami seksualnymi. Pokazuje Etiopki, z którymi się przespał. Ta w Nowy Rok, ta z wczoraj, a ta się w nim zakochała. Jakiś Brazylijczyk opowiada o lataniu. Podróżuje po świecie i lata na paralotni. Tym razem w Etiopii.

Po jakimś czasie podchodzi Etiopka z kotem na rękach. Pyta, czy lubię koty. Już wiem o jakie koty jej chodzi. Ledwo można znieść jej obecność. Śmierdzi wódą i na kota nie wygląda. Nie wzbudza niczyjego zainteresowania i na szczęście w miarę szybko rezygnuje. Nic tu po niej.

Kończę frytki i colę i zmywam się do pokoju. To nie będzie długa noc. Muszę wstać wcześniej, bo jutro lecę do Gonderu. Jutro dołączy też do mnie Michał.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii

Poszczególne odcinki relacji z Etiopii znajdziecie tu: Relacja z Etiopii na blogu.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii znajdziecie w galerii: Etiopia 2016.

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.