Maroko Uliczki Marrakeszu

Agadir – po raz pierwszy w Afryce Północnej

Po raz pierwszy w Afryce Północnej

Lecieć? Nie lecieć? Lecieć? Nie lecieć? Bilety kosztowały 1740 zł. Nagle staniały do 450 zł. To prawie dwa razy więcej niż najtańsze, jakie były na tej trasie. Waham się. A może jeszcze stanieją? Czekam. Godziny mijają. Jest czwartek – 26 maja. Godziny mijają. Cena bez zmian. Czekam do jutra. Do 9 rano. Lecieć? Cena bez zmian. Lecę! Jest godzina 9 rano. Wylot za 8 godzin z Katowic. Lecę do Agadiru w Maroku. Będę po raz pierwszy w Afryce Północnej.

Od razu kupuję bilet na pociąg do Katowic i na autobus na lotnisko. Rezerwuję nocleg w Agadirze. Dopinam spakowany od dwóch dni plecak i ruszam w podróż.

Po raz pierwszy w Afryce Północnej
Uliczki Marrakeszu

To 11 podróż do Afryki. Pierwszy raz odwiedzę północ kontynentu. W Maroku jest najwyższa góra północnej Afryki. Nazywa się Jebel Toubkal. Mierzy 4167 m n.p.m. To przedostatni czterotysięcznik w moim projekcie. W Maroku spędzę tydzień. Tego samego dnia, gdy wrócę do Warszawy wybieram się na Festiwal Podróżniczy z pokazem o Gabonie. Powinienem zdążyć. Przede wszystkim muszę zdążyć na samolot do Maroka.

Spóźnienie na początku

Pociąg na starcie jest spóźniony 15 minut. Po przyjeździe do Katowic mam już 25 minut opóźnienia. Jest na szczęście kilka chwil zapasu. Na lotnisko docieram zgodnie z planem.

Niepokoi mnie jedna myśl. Czy ja na pewno mam bilet? Sprawdzam w poczcie – mam! To znaczy mam, ale nieważny. Powinienem go wydrukować, podpisać umowę i odesłać zeskanowaną do biura, w którym kupowałem bilet. Jak to zrobić, skoro jestem już na lotnisku i szukam miejsca do nadania bagażu? Na szczęście jest tu stanowisko przedstawiciela biura. Drukują umowę. Podpisuję. I zostawiam. Mój bilet na 1,5 godziny przed wylotem staje się ważny. Mogę lecieć. Mam wyjątkowo mało bagażu. Główny plecak waży 8,5 kg. Plecak podręczny jest cięższy o pół kilograma. Po raz pierwszy spakowałem tak mało rzeczy.

Lecę do Maroka

Wsiadam na pokład czarterowej linii Enter Air i przede mną ponad 5 godzin lotu. Przez okno obserwuję piękny zachód słońca, a wkrótce potem ląduję w Afryce. W innej Afryce. W innym regionie. Czy będzie tak, jak we wschodniej Afryce? A może tak, jak na południu? Raczej nie. Czeka na mnie nowa Afryka.

Lądujemy na niewielkim lotnisku. Przechodzimy piechotą do terminala. Odbieram bagaż. Jest już ciemno. Ostatni autobus do miasta już odjechał. Muszę jechać taksówką. Ceny są wysokie i stałe. Dwieście dirhamów za przejazd do miasta. Spośród wszystkich osób, które przyleciały tym samolotem tylko ja nie wykupiłem wycieczki z biurem podróży. Tylko ja szukam prywatnego transportu. Muszę więc sam zapłacić za przejazd.

Po kilkudziesięciu minutach jestem w hotelu Sindibad w Agadirze. Dostaję schludny, ale nieco drogi pokój z prysznicem, telewizorem i widokiem na nic. Liczę na to, że nie jest jeszcze zbyt późno na jedzenie. Idę za róg placu, na który wychodzi główne wejście do hotelu. Widzę tłum. To oznacza, że jedzenie jest i na pewno jest dobre. Nie waham się. Zamawiam keftę za 24 dirhamy w zestawie z frytkami i colą na wynos. Jest pyszne. Nie mogę się doczekać jutrzejszej podróży do Marrakeszu.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Maroka

Kolejne odcinki relacji z Maroka znajdziecie tu: Relacja z Maroka na blogu.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Maroka znajdziecie w galerii: Maroko 2016.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.