Zwrotnik koziorożca

Droga przez Botswanę

Droga przez Botswanę

Było nieco cieplej. Ale noc cieplejsza nie była. Przy śniadaniu siedzimy opatuleni we wszystko, w co tylko można się otulić. Ręce kostnieją z zimna. Szkoda, że nie wziąłem rękawiczek. Ruszamy 7.30. Dziś chcemy dotrzeć do Otse. To kilkadziesiąt kilometrów za Gaborone. Dzisiejsza droga przez Botswanę to około sześćset km jazdy.

Dawno nie słuchaliśmy muzyki. Korzystając z tego, że jest zimno i że mamy zamknięte okna słuchamy polskich staroci. A ponieważ coś się zepsuło w telefonie hitem wyjazdu została piosenka Seweryna Krajewskiego „Wielka miłość”. Telefon odtwarza nam ją co kilka utworów.

Mijane co kilkadziesiąt kilometrów kontrole sanitarne są coraz mniej skrupulatne. Na początku trzeba było pokazać prawo jazdy, otworzyć lodówkę i przyznać się, czy wieziemy mięso. Najczęściej trzeba było skłamać, bo w lodówce wieźliśmy kiełbasę. Ale nikt nie zaglądał do środka. Czasem trzeba było przejść przez nasączoną czymś gąbkę. W teorii powinniśmy przejść wszystkimi butami, które są w samochodzie, ale w praktyce tak się nie działo. Później kontrole są już inne. Mniej dokładne. Czasem wystarcza pomachać kontrolerowi.

Droga przez Botswanę - zwrotnik koziorożca
Zwrotnik koziorożca

Khama Rhico Sanctuary

Godzina mija za godziną. Robi się ciepło. Zatrzymujemy się na chwilę relaksu w Khama Rhino Sanctuary. Teoretycznie moglibyśmy zobaczyć tu nosorożce. Nie mamy czasu. Postój wykorzystujemy na odkręcenie tablicy rejestracyjnej z tyłu i zamontowanie jej z przodu. Z tyłu przyczepiamy fragment tektury z namalowanym na niej flamastrem numerem rejestracyjnym.

Dalsza droga jest monotonna. Zwierzęta na drodze, asfalt, kontrole i wzmagający się upał. Docieramy do Serowe. Zakupy, tankowanie. Generalnie nuda. Robimy też zapas wina. Może podziała na nas leczniczo. Dziś czujemy się nieco lepiej pomimo, że w kichach wciąż trwa rewolucja. Denerwują mnie przejazdy przez wioski i ciągnące się kilometrami ograniczenia do 60 km/h albo do 80 km/h. W zasadzie ciężko stwierdzić dlaczego są ograniczenia. Wioski są symboliczne. Dobrze, że przynajmniej droga jest już w niezłym stanie i niewiele jest dziur. Dla urozmaicenia zatrzymujemy się po drodze dwa razy. Pierwszy postój na zdjęcie znaku ostrzegawczego o pojazdach ciągniętych przez osły. Drugi na zdjęcie z tabliczką oznaczającą przekroczenie zwrotnika koziorożca. I tyle się dziś dzieje.

W Gaborone godziny szczytu. Spory ruch. Omijamy centrum bokiem, ale i tak stoimy w korkach. Zatory robią się na rondach. Wciąż nie czuję się na nich dobrze. Pokonujemy dzielnie kilka z nich i wyjeżdżamy na ostatnią prostą w stronę Otse. Jeszcze tyko czterdzieści kilometrów.

Wino Four Cousins
Wino Four Cousins

Otse

Widać góry. Niby niskie, a skaliste. Ciekawy jestem jak wygląda Otse Hill. Do wioski  docieramy przed zmrokiem. Jedziemy po znakach do siedziby organizacji zajmującej się rezerwatem Manyelanong. Niestety nikt nic nie wie na temat góry Otse. Miła pani odsyła nas do szefa wioski. Ale on jest nieobecny. Policjantka mówi żeby przyjść rano. Szukamy więc noclegu. Właściciel miejscowej lodży nie pozwala nam zaparkować na jego terenie. Korzystamy więc z propozycji organizacji i rozbijamy się na jej terenie. Gotujemy kolację, wypijamy butelkę wina, a ja do późnej nocy (czyli do godziny 22-ej) nadrabiam nieco zaległości w relacjonowaniu wyprawy. Przed snem nastawiam się pozytywnie. Jutro wejdziemy na górę! Bardzo tego chcę. Wejdziemy!

Relacja i zdjęcia z podróży do Namibii i Botswany

Zdjęcia z podróży do Namibii

Zdjęcia z podróży do Botswany

Pozostałe odcinki relacji z podróży do Namibii i Botswany na blogu

Wskazówki i informacje praktyczne przed podróżą do Namibii i Botswany

Informacje praktyczne przed podróżą do Namibii

Informacje praktyczne przed podróżą do Botswany

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.