Fotografowanie ptaków w Gambii
Kolejny dzień i znów fotografowanie ptaków w Gambii. Zapowiada się ciepło. Pobudka o 7:00. Wciąż źle się czuję. Coś mnie ciągle trzyma. Nocą było mi zimno od mocno działającego wiatraka. Chowałem się cały w śpiworze żeby nie wiało. Łatwo nie było.
Dziś znów rejs łódką. Z opowieści Bakerego wynikało, że to będziemy mieli naprawdę dużą łódź, większą niż dotychczasowe. Mieliśmy być na niej w 7 osób. Dwóch kapitanów, dwóch przewodników i czworo fotografów: Ja z Łukaszem i dwójka z Anglii, z którymi mijaliśmy się od kilku dni. Całe szczęście pozostali goście Tendaba Camp pojechali autobusami w inne miejsce. Duża łódź okazuje się ledwo trzymającą się łajbą. Zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałem. Ale liczę na to że i tak będzie fajnie.
Rzeka Gambia jest tu już bardzo szeroka. Słona woda z oceanu miesza się ze słodką z górnej części rzeki. Wpływamy do niewielkiego kanału i płyniemy stosunkowo wąskim korytarzem obserwując w niezłym świetle kolejne gatunki wodnych ptaków. Są ich niezliczone ilości. Czaple, wężówki afrykańskie, rybaczki, zimorodki. Nie jestem fanem ptaków wodnych, ale w takich ilościach jak tu, robią duże wrażenie.
Na przykład wężówki afrykańskie. Są wszędzie. wpadają do wody i nurkują. Wystaje im z wody tylko szyja. Czasem z rybą. Nie bez powodu chyba nazywa się je ptakami – wężami. Wielkie stado kormoranów buduje gniazda na drzewach nad rzeką. Na łąkach są pelikany, bociany i czaple. Mnóstwo ptactwa.
Byłoby idealnie, gdyby nie bolący brzuch. Ucinam sobie drzemkę w drodze powrotnej. Pomogło.
Kilka chwil w pobliżu Tendaba Camp
W pełnym słońcu robimy bardzo fajne zdjęcia przy kolorowych obrazach na murach domków obok Tendaba Camp. A na koniec idziemy raz jeszcze do czatowni i pojnika, przy którym byliśmy wczoraj. Ptaki są te same, tylko w gorszym świetle. Nie bawią aż tak jak wczoraj, a to znak, że czas jechać w kierunku wybrzeża. Może po drodze jeszcze coś zobaczymy.
Przewodnik po naszym przypomnieniu kupuje wodę i bagietki. Zaczynam się zastanawiać, czy on jest taki nieogarnięty, czy to my jesteśmy wymagający. W każdym razie ciągle o czymś zapomina albo musimy wszystko kilka razy uzgadniać. Może po prostu trzeba przywyknąć.
Fotografowanie ptaków w Gambii – czatownia i rozlewiska
Po drodze zatrzymujemy się na tak zwany lunch, czyli bagietkę z mielonką z puszki i majonezem, a przy okazji wstępujemy do kolejnej czatowni. Jest podobnie, jak przy poprzedniej. Małe ptaszki, ale dodatkowo wikłacze i żołna mała, która pięknie pozuje w słońcu w trawach. Szału nie ma. Ale jest okej. Jeszcze tylko krótki spacer pośród łąk, podczas którego nie fotografujemy nic i jedziemy dalej.
Zasypiam. Budzę się dopiero, gdy Bakary niewyraźnym angielskim pyta, czy chcemy podjechać do jeszcze jednego miejsca na ptaki. Odruchowo odpowiadam: „Why not?”, chociaż nie bardzo mam już na to ochotę. Jedziemy więc w kierunku rozlewisk „Pirang Strimps”. Jest już dość późno. Mimo wszystko idziemy szukać flamingów i czapli.
Po drodze podłącza się do nas samozwańczy dodatkowy przewodnik, zwany przeze mnie Misiek. Opowiada historie o tym, jak dba o to żeby nie polowano tu na ptaki. Żeby wyglądać profesjonalnie ma ze sobą lornetkę. Niestety po kilku pierwszych zdaniach mówi, że chciałby żeby mu dać pieniądze. Źle zaczął. Od razu ma u mnie minusa. Kolejna z osób w Gambii, która myśli tylko o pieniądzach.
Na szczęście jest flaming, a później nawet całe stado w tle z zachodzącym słońcem. Ptaki stoją w wodzie w ostatnich promieniach słońca. Myślę sobie, że dobrze, że zatrzymaliśmy się tu choć na chwilę. Jest ładnie chociaż strasznie gorąco i wilgotno. Trzeba tylko wytrzymać obecność i natarczywość tego kolesia, z którą całą powrotną drogę prosi o pieniądze.
Męcząca podróż do Serrekundy
Przed nami jeszcze ponad godzina jazdy w korku, hałasie, spalinach i gambijskim pierdolniku. Na drogach jakby nie istniały żadne zasady. Przeciskające się każdą wolną przestrzenią zdezelowane ciężarówki, autobusy, osobówki, motocykle, rowerzyści i piesi. Trąbienie i krzyki. Harmider aż głowa boli. Podróż w takich warunkach męczy. Przesuwające się za oknem samochodu obrazy nie są piękne. Są inne, brudne, jak z innej planety.
W końcu jesteśmy chyba na miejscu pod hotelem. Zmęczeni tym dniem, liczymy na to, że w końcu będzie trochę czyściej. Okazuje się jednak, że w wybranym przez nas miejscu nie ma wolnych pokoi. Jedziemy dalej. Na szczęście niedaleko. Tu są. Cena wynosi 1 500 dalasi za jedną noc za pokój. Wynajmujemy pokój na dwie noce. Jest nieco lepiej. Chociaż niestety jest tylko jedno łóżko, a na dodatek nie ma moskitiery. Mimo wszystko zostajemy.
Wieczór w Serrekundzie
Bakary przyjedzie po nas jutro, a my wychodzimy z hotelu i idziemy do jednej z pobliskich restauracji. Zamawiamy pizzę i piwo. Można usiąść przy stoliku. Jest menu. Są zimne napoje, Są krzesła i stoliki. Są też goście, turyści z Europy. W większości starsi mężczyźni w towarzystwie Gambijek do towarzystwa i nie tylko. Jest ich sporo. Widać, że to popularne pod tym względem miejsce. Ten dzień nas naprawdę zmęczył. Zasłużyliśmy na kąpiel odpoczynek. Po zgaszeniu światła mam wrażenie, że przechodzi nad naszym pokojem wichura. To przez wiatrak, który mam nadzieję nie zatrzyma się w nocy z powodu braku prądu.
Pamiątki z Afryki
Pamiątki z Afryki możesz kupić w wielu miejscach podczas podróży: na targach, bazarach, w sklepach, w hotelach i od ulicznych sprzedawców. Jeśli jednak zapomniałeś albo nie miałeś wystarczająco miejsca w bagażu – zapraszam do mojego afrykańskiego sklepu z oryginalnymi pamiątkami z Afryki. Znajdziesz w nim również z pamiątki z Gambii. Kupisz oryginalne maski, rzeźby afrykańskie, drewniane naczynia, figurki zwierząt, kosmetyki, kawy i mnóstwo niepowtarzalnych afrykańskich dekoracji.
Zdjęcia i wspomnienia z podróży do Gambii
Zdjęcia z tej podróży znajdziesz w galerii zdjęć z podróży do Gambii. Wszystkie odcinki tej relacji z podróży możesz przeczytać na blogu z podróży do Gambii.