Kolejny dzień w podróży przez Malawi

Kolejny dzień w podróży przez Malawi

Kolejny dzień w podróży przez Malawi

Kolejny dzień w podróży przez Malawi. Wypita przed snem malutka buteleczka wiśniówki działa zaskakująco. Budzę się i przez szpary w drzwiach widzę, że na zewnątrz już świta. Czas wstać na wschód słońca. Rzadko przecież mam okazję podziwiać go w takim miejscu – nad jeziorem Malawi. Pakuję plecak, zakładam na plecy, otwieram drzwi i ze zdziwieniem stwierdzam, że to nie świt, lecz ostre światło z żarówki przed drzwiami. Idę więc z plecakiem wysikać się, po czym wracam do łóżka. Śmieję się samo do siebie z własnej pomyłki. Żeby więcej się nie pomylić nastawiam budzik na 5.10. Bez budzika nie wstaję!

Odpoczynek po trekkingu

Za drugim razem nie popełniam pomyłki. Teraz naprawdę świta. Idę zobaczyć jezioro. Towarzyszą mi małpy (werwety). Nie czuję się zbyt pewnie, gdy jedna z nich zbliża się szybkim krokiem w moim kierunku. Na szczęście szybko wraca do reszty stada pozostającego na drzewach. W spokoju wpatruję się w wyłaniające się znad gór słońce. Momentalnie robi się bardzo ciepło. Wcześniej oczywiście też było ciepło. Teraz po prostu robi się jeszcze cieplej. Po powitaniu słońca wracam do pokoju na krótką drzemkę i wstaję dopiero o 9. Teraz to dopiero jest upał.

Po raz pierwszy podczas tego wyjazdu korzystam z prysznica z ciepłą wodą. Przy okazji zaliczam od razu golenie i pranie. Szkoda nie wykorzystać takiej okazji. Kolejne godziny odpoczynku mijają leniwie. Kolejna cocacola, kawa, fanta i znów cola. Tradycyjne napoje w niemal każdym afrykańskim kraju. Dostępne niemal wszędzie.

Kolejny dzień w podróży przez Malawi – Livingstonia

Dziś czeka mnie jeszcze ponad 500 km jazdy i wizyta w Livingstonii. Nie planowałem tam jechać, ale skoro jestem już tak blisko (15 km) warto skorzystać. Okazuje się, że te 15 km to spore wyzwanie. Zniszczona szutrowo-kamienista drogą z dwudziestoma serpentynami pnie się ostro na wzgórze, na którym znajduje się Livingstonia.

Livingstonia
Livingstonia

Ładny kościół, dobrze utrzymany uniwersytet i szpital. Do tego kilka dodatkowych budynków w zupełnie nie malawijskim stylu. Jeśli ktoś nie ma mocno „religijnej” potrzeby zobaczenia tego miejsca albo nie jest ciekawy miejsc z czasów kolonialnych to miejsce może się nie spodobać. Dla mnie było to ciekawe. Szczególnie, gdy usłyszałem, że misja w tym miejscu była dopiero trzecią lokalizacją misji, która powstała pod koniec XIX wieku. Wcześniej znajdowała się nad jeziorem Malawi. Ale ze względu na dużą zachorowalność na malarię misjonarze szukali schronienia przed komarami przenoszącymi malarię. I dopiero tu na większej wysokości można było osiedlić się bez większych obaw o zachorowanie na malarię. To, co dodatkowo jest fantastyczne w tym miejscu to niesamowity widok na jezioro Malawi. Są przepiękne.

W drodze do Livingstonii
W drodze do Livingstonii

Kolejny dzień w podróży przez Malawi – droga wzdłuż jeziora Malawi

Po krótkim pobycie w Livingstonii ruszamy w dalszą podróż. Powinniśmy dojechać do Salimy. Przed wyruszeniem w zatrzymujemy się jeszcze w rastafariańskiej przyjemnej knajpce. Szef kuchni serwuje ryż z fasolą i rybę, w języku chichewa zwaną Mcheni. Na koniec posiłku Franciwell przyznaje, że ryba chyba nie była świeża. Mam nadzieję, że wypita do posiłku cocacola zapobiegnie zatruciu. Za pożywny obiad z rybą i colą płacę 1 400 kwacha, czyli około 3,5 dolara. Gdyby nie podejrzenie, że ryba jest stara to byłoby to pyszne żarcie.

Malawijska ryba z ryżem i sosem
Malawijska ryba z ryżem i sosem

Most nad rzeką South Rukuru

Długa droga przed nami. Szacuję, że dotrzemy do Salimy przed 22. Niespecjalnie podoba mi się pomysł jazdy nocą, ale to w końcu ja zaproponowałem na dziś tak długi odcinek. W kierunku Mzuzu jedziemy tą samą drogą, którą jechaliśmy w drodze w góry Mafinga. Małpy widzimy w tych samych miejscach. Tak samo wielkie urwisko, czyli fragment Rowu Wschodnioafrykańskiego. I wiszący nad rzeką South Rukuru drewniany most. Ten drewniany most to jedna z atrakcji, którą oglądaliśmy jadąc w góry. Zbudowano go już podobno w 1904 roku. Podobno regularnie raz na tydzień jest naprawiany od ponad 100 lat. Służy oczywiście tylko pieszym i pewnie okolicznym małpom. Konstrukcja jest nieco chybotliwa. A przejście prze most robi niezłe wrażenie.

Mzuzu mijamy szybko. Zatrzymujemy się tylko na chwilę na tankowanie, łyk coli i zakup przepysznych bananów. Już wkrótce nadciągnie afrykańska ciemność. Z każdą minutą robi się ciemniej. Zapytany o lokalne przysmaki Franciwell opowiada, co się je w Malawi. Niektóre potrawy brzmią mocno egzotycznie i pewnie z niektórymi miałbym kłopot, aby spróbować. A na niektóre już nie mogę się doczekać. A cała rozmowa zaczęła się od tego, że jadąc od strony Mzuzu w stronę jeziora mija się okolicę pełną drzew, w której za przysmak uchodzi małpie mięso. Przy drodze straganów z mięsem małp nie znajdziemy, ale gdyby popytać na wsi, gdzieś z pewnością znajdziemy świeżo upolowaną małpę. Z przyjemnością by mnie poczęstowano. Nie tym razem. Nie mamy czasu na poszukiwania. O pozostałych przysmakach opowiem przy innej okazji. A jest o czym.

Kolejny dzień w podróży przez Malawi - most nad rzeką South Rukuru
Kolejny dzień w podróży przez Malawi – most nad rzeką South Rukuru

Kolejny dzień w podróży przez Malawi – nocna przejażdżka

Jest już całkiem ciemno. Malawijczycy znów są przy drodze. Idą pieszo, jeżdżą na rowerach, chodzą z kozami i psami. Nagle przed samochodem przebiega pies. Niestety nie zdążył. Został potrącony. Tak mi się wydaje. Niewzruszony Steve jedzie dalej, jak gdyby nic się nie stało. Franciwell nie przerywa nawet rozmowy telefonicznej. Tylko ja nie bardzo wiem, jak się zachować. Zatrzymujemy się dopiero po dwóch godzinach na stacji benzynowej w Nkhotakota. Na samochodzie nie ma śladów psa. Kupujemy po coli. Tankujemy paliwo. Na stacji sprzedają też bycze serca. Powstrzymuję się jednak przed eksperymentami kulinarnymi. Może następnym razem.

Wyjeżdżamy z miasta, które podobno słynie z uprawianej w okolicy marihuany i przy okazji z dużej ilości palaczy. To właśnie dlatego przed wjazdem do miasta znajdują się patrole, sprawdzające skrupulatnie pojazdy. Sprawdzają je z psami wyczulonymi na obecność narkotyków. Myślę, że można tu na długo trafić do więzienia. Na szczęście nie mamy nic i pomimo kontroli wyjeżdżamy z miasta bez problemu.

Salima

Podczas podróży do Salimy kupiłem sobie pierwszą pamiątkę. Piłka gumowa zrobiona gdzieś przy drodze z rosnących w okolicy gumowych drzew. To właśnie w tej okolicy znajduje się jedna z dwóch tak ogromnych upraw drzew gumowych na całym świecie. Druga znajduje się w Malezji. Gumowe drzewa ciągną się całymi wzgórzami. Te, które rosną w Malawi mają zaspokoić zamówienia na najbliższe 10 lat. A piłka? Jak piłka. Owinięty gumowymi włóknami z gałęzi drzew kawałek materiału. Po prostu pamiątka.

Dojeżdżamy na miejsce zgodnie z planem. Na kempingu nad jeziorem w okolicach Salimy wszyscy śpią. Bar jest zamknięty. Kładziemy się więc spać. Chociaż ja postanawiam jeszcze nadrobić zaległości w pisaniu wspomnień. Może to efekt kolejnej butelki wiśniówki, a może po prostu bardzo dobrze mi się piszę tego wieczora. Wspominam aż do pierwszej w nocy. Wtedy zasypiam i tym razem nocą nie mam żadnych przygód.

Informacje praktyczne przed podróżą do Malawi

Przed podróżą do Malawi warto zerknąć na kilka wskazówek ułatwiających planowanie podróży do Afryki. Sprawdź, jak zaplanować podróż do Afryki, gdzie znaleźć tanie bilety oraz co spakować. Możesz również sprawdzić, informacje praktyczne dotyczące podróży do Malawi (stan na 2013 rok). A jeśli szukasz kontaktu do sprawdzonego biura, które zajmuje się organizacją safari albo trekkingu w Malawi, napisz po prostu do mnie – postaram się pomóc.

Zdjęcia i wspomnienia z podróży

W galerii znajdziesz zdjęcia z podróży do Malawi i Wszystkie odcinki relacji z podróży do Malawi można przeczytać na blogu z podróży do Malawi.

Pamiątki z Malawi – sklep afrykański z rzeźbami i maskami

Jeśli ciekawią Cię różne oryginalne przedmioty z drewna z Malawi – zajrzyj do mojego sklepu afrykańskiego. Znajdziesz w nim dużo interesujących masek, rzeźb i figurek wykonanych przez artystów z Malawi. Gorąco polecam!

Sklep Szczyty Afryki informacja pozioma

Album fotograficzny ze zdjęciami

Polecam też album fotograficzny „W drodze na najwyższe szczyty Afryki” (jestem jego autorem!) ze zdjęciami z Malawi. Oprócz zdjęć znajdziesz w nim również opowieści z podróży po Afryce oraz wspomnienia i ciekawostki z górskich wędrówek po Afryce. Oczywiście są w nim obszerne fragmenty poświęcone górom Zambii i Malawi. Polecam!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.