Ostatni dzień w Ghanie
Ostatni dzień w Ghanie. Jego poranek spędzamy pośród krokodyli i ptaków. Lubię takie poranki. Jest ciepło. Świeci słońce. Idę wolno nad jezioro i obserwuję krzątające się przy gniazdach ptaki. Jest ich kilkanaście gatunków. Pozornie ich nie widać, ale czekając cierpliwie zobaczymy wszystkie. Trzeba tylko uważać na krokodyle. Jest ich kilkanaście. Małe i duże. Podobno nie znają smaku krwi, bo karmione są mrożonymi kurczakami. Wolałbym tego nie sprawdzać. Czaję się na czaple i zimorodki. Cierpliwie czekam. Przylatują z rybami. Łapię je w locie i podczas roztrzaskiwania ryb o gałęzie. Uwielbiam zimorodki.
Bębenek z Ghany
Gdy słońce zaczyna mocno przygrzewać czujemy, że to czas na ostatnią ghańską kąpiel przed podróżą. I tak się spocimy, ale przynajmniej przez chwilę będzie miło. Bagaż spakowany. Ruszamy w kilkugodzinną podróż na lotnisko. Najpierw taksówką do Cape Coast. Tam do bagażu dorzucam bębenek dla Matiego. Może to nie najlepszy z mojego punktu widzenia pomysł, ale myślę, że mu się spodoba. Na zapleczu małego sklepiku prowadzonego przez Rastafarianina trwa pakowanie skrętów. Palą od rana. Zapach trawy unosi się w powietrzu. Sprzedawca jest już dobrze zjarany i nieco mniej kontaktuje. Przy okazji nagrywa mi kilka kawałków reggae z Ghany.
Do Accry zamierzamy dojechać w komfortowych warunkach. Ktoś sprowadza minibusy ze Stanów Zjednoczonych. Ale nie takie, jak te, które zwykle można spotkać na ulicach Ghany. To są wypasione bryki, czyste, nie skręcane z kilku złomów, z klimatyzacją. Właściciel oferuje regularne połączenia pomiędzy Cape Coast i Accrą. Bez przystanków, bez przeładowania, bez nadmiaru pasażerów. Warunki prawdziwie komfortowe. Przejazd trwa około dwóch godzin.
Accra
Accra zatłoczona. Na szczęście jest sobota, więc tragedii nie ma. Gdy tylko wysiadamy z minibusa natychmiast otaczają nas natarczywi taksówkarze. Wybieramy tego, który się nie narzuca. Jedziemy małym Daewoo Matizem, który tak samo jak wiele innych dożywa swoich ostatnich dni w Ghanie.
Do wylotu jeszcze kilka godzin. Lotnisko jest bardzo nowoczesne. Nie wszystko jeszcze działa, bo to nówka sztuka. Zresztą kto wie, czy niektóre rzeczy w ogóle będą działały. Z pewnością jednak jest to jedno z najnowocześniejszych lotnisk w Afryce, na którym byłem. Jest kilka sklepów z lepszej jakości, a co za tym idzie z droższymi pamiątkami. Zresztą jak wszystko na lotniskach. Strasznie tego nie lubię.
Minuty do wylotu wolno płyną. Nasze samoloty odlatują z opóźnieniem. Ale nie ma pośpiechu. Tak jest w Afryce.
Zdjęcia i relacja z podróży do Ghany
Pozostałe odcinki relacji z podróży do Ghany na blogu