Pamiątkowe zdjęcie z ekipą pomagającą w trekkingu na Kilimandżaro

Ostatni dzień w górach

Ostatni dzień w górach

Po kilkunastogodzinnym wczorajszym marszu ciężko się pozbierać. Teoretycznie ośmiogodzinny sen powinien pozwolić na regenerację. Nogi nie bolą. Plecy nie bolą. Głowa nie boli. Jest ciepło. Chyba jest dobrze! Ostatni dzień w górach będzie udany!

Wychodzę z namiotu. Poranne czynności powtarzają się tu dzień w dzień. Ale dziś jest jedna zmiana. Wręczamy napiwki 33 osobom z obsługi. To łącznie ponad trzy miliony tanzańskich szylingów skrzętnie podzielonych pomiędzy tragarzy, kucharzy, asystentów i przewodników. Zgodnie z tradycją obsługa trekkingu śpiewa piosenkę o Kilimandżaro. Sporo jest też przy tym wygłupów. Jest jeden minus tego przedstawienia. Nie znamy języka suahili na tyle dobrze, aby zrozumieć o czym dokładnie oni śpiewają.

Ostatni dzień w górach - pamiątkowe zdjęcie z ekipą pomagającą w trekkingu na Kilimandżaro
Pamiątkowe zdjęcie z ekipą pomagającą w trekkingu na Kilimandżaro

Ostatni odcinek trekkingu

Został ostatni odcinek trekkingu. To tylko trzy godziny i zakończymy ostatni dzień w górach. Marsz przez coraz gęstszy zielony las deszczowy. I to dosłownie przez las deszczowy, bo wczoraj musiała tu przejść solidna ulewa. Wszystko jest mokre i wilgotne, a ścieżka śliska i błotnista. Jest coraz cieplej. Kurtki, czapka i rękawiczki zdecydowanie się nie przydadzą. Mijamy stare ponad trzystuletnie drzewo i wkrótce stajemy przy bramie Mweka. To koniec wędrówki. Trekking zakończony sukcesem. Ostatni dzień w górach za nami. Jeszcze tylko wpis do księgi, pamiątkowe zdjęcie i autobus zabiera nas do przydrożnego baru na lunch.

Robert i Damas - przewodnik po zejściu z Kilimandżaro
Robert i Damas – przewodnik po zejściu z Kilimandżaro

Zdobywcy góry otrzymują od Damasa pamiątkowe dyplomy. I wszyscy po raz pierwszy oddają się szałowi kupowania pamiątek. Ja kupuję kilka wisiorków. Jest nieco późno, a droga do Arushy zajmie jeszcze ze dwie godziny, więc nie ma zbyt dużo czasu na rozglądanie się po sklepie.

W drodze do Arushy

Podczas drogi powrotnej przechodzi ulewa. Nad Kilimandżaro zgromadziły się potężne deszczowe chmury. Czyżbyśmy mieli szczęście opuszczając rejon góry właśnie dziś? Po 15.00 jesteśmy w hotelu. Nie mam chwili wytchnienia. Spotkania, przepakowywanie, ustalenia, zakupy i kąpiel. Mam chwilę na rozmowę a Matim. Ale to zbyt mało. Chciałbym się po prostu do niego przytulić.

Wolny czas zleciał. Wszystko dzieje się w biegu. Żeby jutro rano można było ruszyć na safari o 5.30 jeszcze dziś trzeba zorganizować śniadanie na wynos. Część dostaniemy z hotelu, a pozostałą część (woda, banany, sok) kupuję ja. Umawiam się z Damasem, że zanim pojedziemy na uroczystą kolację, przyniesie dla każdego po butelce bananowego piwa.

Na dachu

O 19.00 spotykamy się na dachu, gdzie oprócz picia piwa wręczamy Damasowi w podziękowaniu pocztówki z moimi zdjęciami z Polski oraz buteleczkę wiśniówki. Jesteśmy głodni, więc nie zwlekając wsiadamy do taksówki, która wiezie nas do popularne wśród mieszkańców Arushy knajpy Ken Garden. Nie ma tu turystów. Zamawiamy po zupie i kilogram wołowiny z bananami do podziału na wszystkich. Do tego frytki, piwo i coca cola. Na jedzenie czeka się dość długo. W tle leci głośna muzyka. Butelki z piwem pojawiają się na stole szybko. I szybko pustoszeją. Pojawiają się kolejne. Obsługa w tym przypadku jest bardzo sprawna. Nagle pojawia się zupa. Jest pyszna. W środku pływają kawałki wołowiny z kością oraz flaki. Chwilę później jest główne danie. Wołowina, frytki i banany. Uczta jest przednia. Świętujemy do godziny 22.00 To byłą jedna z najlepszych afrykańskich wyżerek.

Portret kucharki z Arushy
Portret kucharki z Arushy

Zamawiamy taksówkę i w drodze do hotelu wstępujemy po alkohol. Weźmiemy kilka butelek na safari. Wszyscy są już mocno zmęczeni i nikt zbytnio nie jest zainteresowany wyjściem na dyskotekę. Ja bym z chęcią poszedł. Ale cóż począć. Po powrocie idę więc na dach porozmawiać przez telefon z Agnieszką. Wszyscy w tym czasie idą spać. Przede mną jeszcze notatki i kilka spraw organizacyjnych. Na facebooku pojawia się lawina polubieni pod postem ze zdjęciem ze szczytu Kilimandżaro. Gdy kończę wszystkie obowiązki jest już po północy. Do pobudki zostało zaledwie około czterech godzin. A to oznacza, że już wkrótce będziemy fotografować zwierzaki w Parku Narodowym Lake Manyara!

Album fotograficzny ze zdjęciami z Tanzanii

Jeśli zainteresowała Cię moja relacja z podróży polecam też album fotograficzny „W drodze na najwyższe szczyty Afryki” (jestem jego autorem!) ze zdjęciami z różnych państw Afryki (również z Tanzanii). Znajdziesz w nim również sporo informacji praktycznych, wspomnienia i ciekawostki na temat wędrówek po afrykańskich górach, safari i podróżowaniu po Afryce. Oczywiście są w nim też obszerne fragmenty poświęcone górom i podróżowaniu po Tanzanii.

Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Tanzanii

Ebook Poradnik przed podróżą do Tanzanii i Kenii - poziome informacje

Zdjęcia i relacja z podróży do Tanzanii

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.