Bąkojad żółtodzioby w Gabonie

Park Lekedi w Gabonie

Park Lekedi w Gabonie

Kolejny dzień. Kolejny cel: Park Lekedi w Gabonie. Kolejna pobudka skoro świt. Męcząca ta podróż. Z lenistwa nie zdecydowaliśmy się na podróż minibusem przed 6 rano. Zemściło się to na nas. Autobus o 7 jest pełny. Musimy czekać na ten o 9. Późno. W Moandzie będziemy po 3 godzinach. Jak dobrze pójdzie. Ktoś mówił, że cala droga jest asfaltowa. Jest szansa, że zdążymy.

Pasażerka autobusu do Moandy
Pasażerka autobusu do Moandy

Christopher dostał od nas prezenty. Namiot, karimatę, pocztówki, t-shirt i napiwek. Zasłużył na to, jak mało kto. I dalej zasługuje. Pomaga nam we wszystkim.

W drodze do Parku Lekedi

Autobus z Moandy do Lekedi odjechał zanim wsiedliśmy do minibusa w Koulamoutou. Jakbyśmy nawet pojechali tym o siódmej, nie zdążylibyśmy. Podobno mamy teraz czekać do piętnastej. Nie podoba nam się to. Nie tak byliśmy umówieni. Naciskamy na Sisi, aby zorganizowała transport zaraz po przyjeździe do Moandy. Albo niech odda forsę za transport, który sami sobie zorganizujemy. Wszystko ostetcznie idzie po naszej myśli. Zaraz po przybyciu do Moandy wsiadamy w busa i jedziemy do Lekedi. Od teraz jesteśmy bez Christophera. Będzie ciężej bez znajomości francuskiego. W niecałą godzinę jesteśmy na miejscu, w miasteczku Bakoumba. To największy luksus jakiego do tej pory doświadczyliśmy. Odpoczniemy od podłych hoteli, braku wody i ciasnych łóżek. Obiad czeka na stole. Pyszny ryż z kurczakiem.

Facebook w Gabonie
Facebook w Gabonie

Park Lekedi

Park Lekedi w Gabonie nie jest parkiem narodowym. To coś w rodzaju prywatnego parku spotykanego na przykład w RPA. Z ogrodzonymi terenami, wydzielającymi fragmenty dla poszczególnych gatunków zwierząt. Jak w zoo niestety. Park powstał po zamknięciu funkcjonującej na tym terenie kopalni i kolei linowej. Przekształcono je w park, w którym praktycznie dostajemy stuprocentową gwarancję zobaczenia zwierząt występujących w Gabonie, co gdzie indziej nie jest takie proste. Możemy tu spotkać goryla nizinnego, leśne bawoły, szympansy, rzeczne świnie, kilka gatunków ptaków, antylop i przede wszystkim kolorowe mandryle. Niestety wszystkie te zwierzęta zostały tu przywiezione przez człowieka z innych miejsc w Gabonie, a niektóre nawet kupione w RPA.

Park Lekedi w Gabonie - Bąkojad żółtodzioby
Bąkojad żółtodzioby w Gabonie

Zaraz po obiedzie czeka nas przejażdżka dookoła parku. Tylko trzy osoby i kierowca. Niestety kierowca nie zna angielskiego. Nikt na terenie parku nie zna angielskiego. Zadaniem kierowcy jest jazda. Więc jedzie. Z oporem zatrzymuje się na nasze prośby przy antylopach. Z chęcią zatrzymuje się przy trzech z góry zaplanowanych atrakcjach. Przy leśnych bawołach, przy wiszącym moście, gdzie możemy zobaczyć szympansy i obok zagrody z trzymanymi w niej rzecznymi świniami. Bawoły leśne są wyjątkowo spokojne. Można rzec – pozują nam na wyciągnięcie ręki. Fotografujemy je z bliska. Na wolności z pewnością nie udało by się nam cos takiego.

Szympansy w Parku Lekedi w Gabonie

Drugi punkt programu to ponad dwustumetrowy metalowy most, przewieszony nad gęsto zalesioną dolinką. To najdłuższa tego typu konstrukcja w Afryce. Robi wrażenie. Jest nieco chybotliwa. Przy wejściu spotykamy szympansy. Za podwójną siatką pod wysokim napięciem. Gdy wchodzimy na kładkę nawołują się i zbierają, obserwując nas z dołu. Śledzą nas wzrokiem. Jesteśmy dokładnie nad nimi. Po chwili znudzone widokiem odchodzą. Przechodzimy nad zalesioną doliną. Trzeba uważać, bo kładka kołysze się na wszystkie strony.

Wiszący most - Park Lekedi w Gabonie
Wiszący most w Parku Lekedi

Jedziemy do trzeciej dzisiejszej atrakcji. Do miejsca, gdzie można zobaczyć świnie rzeczne. Są równie trudne do wypatrzenia w gabońskiej dżungli jak bawoły. Na potrzeby turystów zamknięto je na niewielkim wybiegu. W brudnym i śmierdzącym budynku z niewielką otwartą przestrzenią. Za płotem. Wygląda okropnie. Jak marne zoo. Coś podobnego widziałem w Burundi.

Powoli ściemnia się. Wyjeżdżamy za ogrodzenie parku, zabierając ze sobą strażnika z bronią i tuż przed kompletną ciemnością docieramy do Bakoumby. Pomimo, że nie znamy francuskiego, a obsługa nie zna angielskiego załatwiamy to, czego potrzeba. Pranie ciuchów, piwo na mieście i plan na jutro.

Bakoumba

Jeszcze krótki spacer po wyjątkowo odmiennym od spotykanych do tej pory miasteczek. Z zupełnie inną architekturą. Widać zdecydowanie francuskie wpływy. To pozostałość po infrastrukturze stworzonej dla zamkniętej już kopalni. Spacer dostarcza na trochę emocji na koniec dnia. Niby ciemno, a bezpiecznie. W barze, zupełnie nie przypominającym gabońskiego baru dostajemy piwo. Na wynos. To sukces. Bo napoje w szklanych butelkach trzeba spożywać na miejscu. Takie są przepisy. Dlaczego? Nie wiem. Ważne, że nam sprzedali i przy kolacji będziemy mogli delektować się piwem.

Sprzedawczyni pysznych pączków w Gabonie
Sprzedawczyni pysznych pączków w Gabonie

W końcu odpoczynek. Nigdzie się nie śpieszymy. Czuję zakwasy po wczorajszym marszu. Zapowiada się pierwsza tak długa noc. Możemy spać aż do 7. Po raz pierwszy na wyjeździe w oddzielnych łóżkach. Po raz pierwszy bez moskitiery.

Zdjęcia i relacja z podróży do Gabonu

Zdjęcia z podróży do Gabonu

Pozostałe odcinki relacji z podróży do Gabonu na blogu

Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Gabonu

Gabon – informacje praktyczne

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.