Spotkanie ze słoniem w Mana Pools

Park Narodowy Mana Pools – spotkanie ze słoniem

Spotkanie ze słoniem

Budzik uporczywie wzywa. Ku mojemu zdziwieniu dziś nie czuwałem. Spałem praktycznie bez przerwy. Nawet jeśli jakieś zwierzę wędrowało obok nie wiem o tym. Zastanawiam się, czy mam kaca, czy po prostu boli mnie głowa. Na wszelki wypadek biorę tabletkę. Zabieram aparat, statyw i jeszcze w ciemności ruszamy z Dardleyem na poranne safari. Cel: niezmiennie koty. Może dziś się uda. W końcu musimy je przecież spotkać. Ile razy może nas cieszyć spotkanie ze słoniem?

Jeździmy po Parku, ale żadnych nowych zwierząt nie widzimy. Chociaż nie! Przed maską samochodu przebiega likaon. Po paru chwilach wraca, aby po kilku minutach przebiec raz jeszcze. Tym razem idzie z kawałkiem świeżego mięsa w pysku. Zaraz za nim kilka biegną następne. Za stadem podąża hiena. Liczy na to, że coś zgubią. A może uda się ukraść kawałek mięsa? Jest szansa na udane zdjęcia. W dalszym ciągu nie ma kotów.

Hiena w Mana Pools
Hiena w Mana Pools

Spotkanie ze słoniem w lesie

Wjeżdżamy do lasu. Jest jasno i zielono. Po prostu ładnie. Łukasz zauważa słonia. Sięga trąbą do wyższych gałęzi i zjada liście. Wysiadamy z samochodu i idziemy kilka chwil za słoniem. To podobno nie jest zbyt bezpieczne w tej okolicy. Trawy są wysokie. Drzewa wyglądają jakby na każdym było idealne miejsce dla wylegującego się lamparta. Można powiedzieć, że będąc w buszu nie jesteśmy bardzo często świadomi istniejących zagrożeń. W każdej chwili możemy stać się ofiarą drapieżników i nie tylko. Wystarczy pająk.

Słoń w lesie w Mana Pools
Słoń w lesie w Mana Pools

Podczas ostatniej nocy w Harare coś mnie ugryzło. Gdy rano wstałem ręka swędziała dość mocno. Dziś widać w tym miejscu biało czerwoną plamę. Swędzi i trochę boli. To pewnie ślad po pająku. Co by było gdyby ten pająk był jadowity, a jad śmiertelny. Nawet pewnie bym się nie dowiedział o ugryzieniu.

Mijamy kolejne słonie, bociany, małe bieliki, walczące ze sobą impale i elandy. Ale kotów nie ma. Kolejna szansa na spotkanie dopiero popołudniu.

Werwety na kempingu

Tymczasem mamy chwilę na popołudniowa drzemkę, kąpiel i zdjęcia przechadzających się po kempingu słoni i niewielkich werwet (kotawców sawannowych, zwanych też koczkodanami tumbili) czekających na chwilę nieuwagi, aby ukraść coś do jedzenia. Są niezwykle sprytne. Sąsiadom zwinęły ze stołu chleb. Największym zagrożeniem są jednak słonie. Gdy wyczują pomarańcze są nieobliczalne. Dlatego właśnie obowiązuje zakaz wwożenia na teren Parku owoców. Słonie czując owoce są w stanie nawet wywrócić samochód. Gdy owoców nie ma przechodzą zwykle obojętnie obok stołu z jedzeniem, namiotu, czy samochodu. Jeden ze słoni właśnie maszeruje obok naszego stołu i przygląda się namiotom. Przechodzi i zaczyna skubać liście z sąsiedniego drzewa. Nie przejmuje się nami.

O godzinie 15.00 ruszamy na kolejną przejażdżkę i tropienie zwierząt. Uparcie szukamy kotów. Czy w końcu nam się uda? Zaczynam już kojarzyć niektóre drogi.

Słoni jest bardzo dużo. Samica wędruje z małym słoniątkiem tuż obok. Nagle mały słonik zaczyna biegać i trąbić wniebogłosy. Zawadiaka stara się przestraszyć samochód. Słonie podobno nie widzą tego, co znajduje się w środku. Dlatego możemy czuć się w miarę bezpieczni i bez problemu można zbliżyć się do nich.

Bliskie spotkanie ze słoniem

Do kolejnego spotkanego słonia nie musimy się zbliżać. To on podchodzi do naszego samochodu. Zatrzymujemy pojazd. Jest kilka metrów od nas. Cały w błocie. Czujemy go. Zjada suche liście. Wciąga je trąbą i wkłada do pyska. Jak odkurzacz. Podchodzi krok bliżej. I kolejny. Jest pięć metrów od samochodu. Cztery korki. Krok po kroku podchodzi. Jego trąba i ciosy są wręcz na wyciągnięcie ręki. Filmujemy go kamerą. Robimy dziesiątki zdjęć. Ledwo mieści się w szerokokątnym obiektywie. Ręce drżą z wrażenia, a może ze strachu. W końcu nie codziennie widzi się słonia z tak małej odległości. Emocje ogromne. Nie wiem, czy się bać, czy nie. Słoń najzwyczajniej w świecie zjada suche liście. Kołysze się na boki. Nasłuchuje. Nagle kładzie trąbę na jednym z ciosów. Zakłada nogę na nogę. I zasypia na stojąco. Metr od samochodu. Śpi. Moglibyśmy go bez problemu bez wysiadania z pojazdu pogłaskać po szyi. Oczywiście tego nie robimy.

Spotkanie ze słoniem w Mana Pools
Spotkanie ze słoniem w Mana Pools

Po paru minutach odjeżdżamy z postanowieniem dalszego poszukiwania lwów. A tego bliskiego spotkania ze słoniem na pewno nie zapomnimy. Lwów wciąż nie ma. Tuz przed zachodem słońca wypatrujemy spore stado bawołów. Są jednak dość daleko. Idziemy kilka metrów w ich kierunku. Oglądają się w naszą stronę. Nie przesadzamy więc z dalekim marszem.

Pośród baobabów

Chwile podczas zachodu słońca spędzimy pośród baobabów. Świetnie komponują się z suchymi drzewami i zachodzącą pomarańczową kulą. Wypijamy z tego okazji po zimnym piwie. W drodze na kemping zatrzymujemy się tylko raz, aby sfotografować marabuta stojącego na gałęzi suchego drzewa na tle ciemniejącego nieba.

Dziś na kempingu spory ruch. Jest piątek. Przyjechało kilka samochodów z weekendowymi turystami z Zimbabwe i RPA. Czujemy, że dzisiejsza noc będzie niezapomniana. Od zambijskiej strony rzeki Zambezi docierają do nas odgłosy trąbiących słoni. Hipopotamy też dziś są wyjątkowo głośne. Hieny też pojawiają się dość szybko. Tym razem to nie jest jedna hiena. Jest ich kilka. Są śmiałe. Podchodzą na odległość kilku metrów od stołu. Obok namiotu wolnym krokiem wędruje hipek. Pozostałe ryczą z kilku stron jednocześnie. Słonie im wtórują. Do tego lelki na drzewach. Hieny krążą po obozie. Słoń pospiesznym krokiem wychodzi spomiędzy namiotów. Istne wariactwo.

Wieczór na kempingu

Siedzę sam przy stole oświetlając czołówką okolicę i nerwowo rozglądam się dookoła. Nagle z jednego z drzew spada ogromna gałąź. I z hukiem ląduje na ziemi. To nie wina słonia. To znak, że emocji już dość. Chowam się w namiocie. To nie pomaga. Zapowiada się bezsenna noc. Hieny, słonie, hipopotamy nawołują się z każdej strony. Wędrują pomiędzy namiotami. Moja wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach. Trzaski, wycie, ryki. One są wszędzie. Jestem pewny, że nie zasnę. Ale to mi się podoba. Po to przecież tu przyjechałem. Takie emocje chciałem przeżyć.

Kolejne odcinki bloga z podróży do Zimbabwe znajdziecie tu: Blog z podróży do Zimbabwe

Galeria zdjęć z podróży do Zimbabwe i Botswany do obejrzenia tu:

Zdjęcia z podróży do Zimbabwe

Zdjęcia z Botswany

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.