Park Narodowy Mole – słoń w kąpieli

Park Narodowy Mole

Park Narodowy Mole

Park Narodowy Mole – ciekawe, co zobaczymy w miejscu, którego nie zamierzaliśmy odwiedzać.

Ta noc jest bardzo krótka i spod znaku tych, podczas których dopada mnie paranoja związana z robakami. Mam wrażenie, że są wszędzie. Pająki, karaluchy i cała reszta. Wyobrażam sobie, że wchodzą na łóżko i po mnie łażą. I co z tego, że leżę pod moskitierą. Co z tego, że zawinąłem się w prześcieradło. I tak na mnie wejdą. Nie mogę zasnąć. Trzęsę się. Drapię. Myślę. Zastanawiam się, ile snu albo męczarni zostało.

Pobudka na sowy

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Kobi mówi, że słyszy sowy. Wychodzę z ukrycia i przechodzę przez pustą o tej porze drogę. Kobi stara się zwabić sowy puszczając odgłosy z komórki. Nic z tego. Musiała gdzie dalej odlecieć. Odgłosy ptaków z komórki dodatkowo skutecznie zagłuszają koguty i muezzini nawołujący do porannej modlitwy. To nie ma sensu. Wracam na kilkanaście minut do łóżka.

Hotel w pobliżu Larabangi
Hotel w pobliżu Larabangi

Zanim zasypiam dzwoni budzik. W kilka minut jesteśmy spakowani i gotowi na jazdę do Parku Narodowego Mole. Jeszcze nie do końca wiemy, co dokładnie chcemy w nim robić. Dopiero po krótkiej naradzie decydujemy się na zwykłe safari we własnym samochodzie. Przecież podczas takiego safari też można zobaczyć ptaki, dla których tu między innymi jesteśmy. Dzięki temu trochę też zaoszczędzimy, zobaczymy park i jutro być może powtórzymy wycieczkę w konkretne miejsca, które teraz sobie upatrzymy.

Razem z nami w samochodzie obowiązkowo musi jeździć przewodnik parkowy ze strzelbą. De facto potrzebny nie jest, ale takie są po prostu tutejsze przepisy. Ten, który dosiada się do nas przez 20 minut nie odzywa się ani jednym słowem. Mogłoby go nie być i nic by się nie zmieniło. Ujawnia się dopiero, gdy Łukasz wysiada z samochodu żeby sfotografować bociany. Ale nie chodzi o jakiekolwiek zagrożenie. Mówi, że go oszukaliśmy, bo jesteśmy na safari, a pozwalamy sobie na fotografowanie ptaków. Interesująca interpretacja. Jak ich nie fotografować? Mamy zamknąć oczy, gdy przejeżdżamy w pobliżu?

Słoń w kąpieli

Park Narodowy Mole – słoń w kąpieli
Park Narodowy Mole – słoń w kąpieli

Krótka wymiana zdań podniesionym tonem kończy się informacją, że ktoś widział słonia. To znaczy nie my, ale ludzie z innych samochodów. To rzadkość o tej porze roku. Trudno je zobaczyć, bo kryją się w gęstym buszu. Jedziemy we wskazane miejsce. Słoń stoi w krzakach. Takich obrazków widziałem dziesiątki. Ciężko takim widokiem się zachwycić. Do tego kilkudziesięciu przepychających się turystów. Nagle jednak słoń postanawia wykonać dla nas przedstawienie. Krok po kroku zmierza w stronę oczka wodnego. Obsypuje się piachem, zrywa gałęzie i staje nad wodą. Wciąga trąbą wodę i oblewa się obfitym strumieniem. Raz, drugi trzeci. Aż nagle postanawia się wykąpać. Pewnym krokiem wchodzi do wody i nurkuje wystawiając ponad taflę jedynie trąbę. Nie spodziewaliśmy się takiego końca spotkania ze słoniem. Taki widok może zachwycić nawet kogoś kto słonie widział wiele razy. A to po prostu jeden słonik z Ghany. Po kilkunastu minutach słoń ma dość. Wychodzi z wody.

Park Narodowy Mole – słoń afrykański
Park Narodowy Mole – słoń afrykański

To czas, aby podjechać do miejsca, gdzie gromadzą się żołny czerwonogardłe. Dziur w piachu jest kilkadziesiąt. Ale ptaków nie widać. Pewnie dlatego, że zbliża się południe. O tej porze żerują wysoko nad ziemią przysiadając w koronach najwyższych drzew. W gniazdach prawdopodobnie są tylko samice z jajami albo bardzo małymi młodymi. Mimo wszystko siadamy na chwilę pod osłoną małego krzaka i cierpliwie czekamy. Na gałęzi ląduje samiec. Jest piękny. Ale tylko jeden. Czekamy jeszcze godzinę, ale nic się nie dzieje. Wracamy do samochodu z postanowieniem, że wrócimy tu popołudniu.

Przerwa w safari

Słońce mocno praży. To dobry moment żeby wrócić na teren hotelu w Parku i zrelaksować się. Może w basenie? Na pewno warto coś zjeść. Śniadanie składało się z zaledwie kilku ciastek. Na obiad zjem tilapię z banku.

Po ponad godzinie oczekiwania dostaję rybę i dwa woreczki banku, czyli zmielonej kassawy zmieszanej ze sfermentowaną kukurydzą. Do tego zajebiście ostry sos. Jedzenie jest pyszne. Szczególnie ryba.

Temperatura przekracza 37 stopni. Na szczęście tu nie doskwiera nam wilgoć. Listopad nie jest najlepszym miesiącem na obserwację zwierząt w Ghanie. To końcówka pory deszczowej. Trawy są wysokie. Wody jest sporo. Ciężko jest wytropić cokolwiek. Nawet obok naszego hotelu zwykle widuje się dużo ptaków. Dziś panuje kompletna cisza. Przed bramą pojawiają się koby żółte, które są najpowszechniejszymi antylopami w Parku Narodowym Mole. Dwie samice skubią trawę i pięknie pozują do zdjęć.

Park Narodowy Mole – kob żółty
Park Narodowy Mole – kob żółty

Żołny czerwonogardłe

Popołudniu problem związany z tym, że chcemy robić zdjęcia ptakom znika. Z premedytacją jedziemy do miejsca, gdzie rano widzieliśmy żołny. Ukrywamy się pod krzakiem i cierpliwie czekamy. Pięć minut. Dziesięć. Obłażą nas mrówki. Gryzą gzy. Nagle na gałęzi siada żołna. Druga. Piąta. Dziesiąta. Są wszędzie. Dziesiątki pięknych kolorowych żołn czerwonogardłych. Czasem jest ich kilka na jednej gałęzi. Latają. Polują. Kłócą się. Ale jest pięknie. Słońce wspaniale oświetla ptaki. Robimy po kilkaset zdjęć. Wiemy, że ostatecznie wybierzemy z nich kilkanaście naprawdę dobrych.

Żołny czerwonogardłe
Żołny czerwonogardłe

Dwie godziny mijają strasznie szybko. Gdy wracamy do hotelu jest już prawie ciemno. Panuje zamieszanie. Musi być chyba komplet gości. Kilkadziesiąt osób. Są nawet Polacy. Mijamy się z nimi od kilku dni. Składają skargę na biuro podróży. Nie podoba im się standard pokojów i kilka innych rzeczy. Autobus też jest zły.

W oczekiwaniu na ciszę i sowy

Są Niemcy, Amerykanie i Włosi. Jest głośno. Będziemy musieli długo czekać aż zrobi się cicho. Chcemy nagrać odgłosy buszu. Na razie jest to niewykonalne. Korzystamy z Internetu. Tutejsze Wifi w końcu pozwala na rozmowę z Mateuszkiem. Bardzo za nim tęsknię. Bardzo. Zamieszczamy na Facebooku kilka zdjęć. Takie najlepsze ujęcia dzisiejszego dnia: słoń, kob i żołna. Bez wątpienia ten dzień jest bardzo udany pod względem fotograficznym. Wspominamy z Łukaszem dzisiejsze wydarzenia pijąc piwo i mocniejsze trunki. Po kilku łykach alkoholu zrobione dziś zdjęcia robią jeszcze większe wrażenie.

Ale to jeszcze nie koniec. Gdy idziemy do pokoju nagle pojawia się sowa. I druga. Widzę, gdzie usiadła jedna z nich. Mam nadzieję, że to nie efekt wypitego alkoholu. Idę za nią. Ucieka. Widzę dokąd. Do drzewa jest daleko. Żeby zrobić zdjęcie trzeba przedrzeć się przez krzaki. Musimy wejść w zarośla wyższe od nas. Mozolnie przeciskamy się przez gąszcz. Sowa cierpliwie na nas czeka na gałęzi. Pozwala na ustawienie statywów. Oświetlamy ją czołówkami. Siedzi. Cierpliwie pozuje jak model. Nareszcie mam nocne zdjęcie sowy z Afryki! To puchacz szary. Sowie nudzi się w końcu sesja i odfruwa na inne drzewo. A my idziemy spać.

Puchacz szary nocą
Puchacz szary nocą

Zdjęcia i relacja z podróży do Ghany

Zdjęcia z podróży do Ghany

Pozostałe odcinki relacji z podróży do Ghany na blogu

Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Ghany

Podróż do Ghany – informacje praktyczne

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.