Pierwsze chwile na Mauritiusie

Pierwsze chwile na Mauritiusie

Pierwsze chwile na Mauritiusie

Pierwsze chwile na Mauritiusie. Moje zdziwienie budzi nowoczesny, nowy, czysty i obszerny terminal lotniczy. Kilkanaście stanowisk odprawy paszportowej. Kontrola sanitarna (na Madagaskarze panuje epidemia dżumy, więc kontrola jest wzmożona) i obszerny punkt odbioru bagażu. To wszystko bez zbędnej zwłoki. I po kilku wręcz chwilach jesteśmy na zewnątrz terminala lotniczego prowadzeni przez zamówionego w firmie Taxis Mauritius taksówkarza. To bardzo fajny pomysł na szybki i bezproblemowy transfer za 35 euro w dowolne miejsce na wyspie. Jeszcze przed wylotem z Polski wysyłamy mejla z informacją, o której godzinie przylatujemy i taksówka na nas oczekuje. Płacimy na miejscu.

Poranek w drodze do hotelu

Fotelik przygotowany dla Mateusza jest nieco za duży. Trzeba go trochę przytrzymywać żeby się nie zsunął. Pędzimy nowoczesną dwupasmową autostradą. Kierowca jedzie nieco nerwowo. Obowiązuje ruch lewostronny, a na autostradzie co kilka kilometrów pojawiają się hamujące ruch ronda. Tworzą się korki. Trzeba będzie się przyzwyczaić. Kierowcy jadą w stronę stolicy – Port Louis. My zmierzamy do Flic en Flac, czyli do miasteczka położonego nieco na południe od stolicy.

Mauritius o poranku jest urzekający, a rześkie i przyjemne powietrze wygania z nas trudy długiej podróży.

Schludny, czysty i przyjemny hotelik (Lariad BnB) zarezerwowany jeszcze przed wylotem okazuje się jeszcze lepszy niż na zdjęciach w internecie. To kolejna niespodzianka. Miła obsługa. Dwa baseny. Pokój na parterze. Klimatyzacja. Niezbyt drogie śniadania. Dobrze trafiliśmy.

Odpoczynek przy hotelu
Odpoczynek przy hotelu

Mateusz jest na pewno zmęczony wielogodzinną podróżą. Mimo wszystko śmieje się do pani z obsługi. Ona z chęcią go zagaduje. To miłe. Damy mu trochę odpocząć zanim gdzieś się stąd ruszymy. Zresztą i tak czekamy aż zwolni się pokój po poprzednich gościach. Jest przecież dopiero 9 rano. Rozkładamy więc koc na trawie przed wejściem do hotelu. Mati może trochę poszaleć. Ma chyba za dużo energii, bo wciąż gdzieś pędzi. Stara się podnieść i stanąć na nogach. Trzeba przyznać, że robi to coraz lepiej. Jest niezmordowany. Nikt by nie powiedział, że jeszcze kilka miesięcy temu przechodził intensywną rehabilitację ze względu na obniżone napięcie mięśniowe.

Pierwszy spacer na Mauritiusie

Przed 13 mamy już pokój. Przenosimy bagaż i wybieramy się na spacer po Flic en Flac. Dziś wiele nie zobaczymy. Wynajmujemy po drodze mały samochód. To była spontaniczna decyzja. Na razie bierzemy go na 5 dni. Płacimy 5000 tutejszych rupii, czyli około 125 euro. To może wydawać się dziwne, ale nie jestem pewny jakiej marki jest nasz samochód.

Pierwszy pobyt na plaży na Mauritiusie
Pierwszy pobyt na plaży na Mauritiusie

Wymieniamy pieniądze. Robimy najpotrzebniejsze zakupy i siadamy w niewielkiej knajpce. Na pierwszy obiad fundujemy sobie smażony makaron z sosem i kawałkami mięsa. Jedzenie jest tanie, bo kosztuje 60 maurytyjskich rupii, czyli mniej więcej 6 złotych.

Parkujemy samochód pod hotelem i ponownie ruszamy na spacer. Tym razem na plażę. W porównaniu ze słonecznym porankiem pogoda jest brzydka. Jest ciepło, choć pochmurnie. Spędzamy kilka chwil w cieniu drzew, a Mati poznaje piach i wodę w oceanie. Ciężko jednak stwierdzić, czy mu się podoba. Popłakał się. Uparcie złazi z koca i przygląda się z ciekawością skaczącym tuż obok ptakom, a mnie to cieszy. Może kiedyś będzie dzielił ze mną pasję fotografowania ptaków.

Pierwszy deszcz na Mauritiusie

Gdy zaczyna padać drobny deszcz zwijamy się z plaży. Jak na pierwszy raz i tak wystarczy. W drodze powrotnej kupujemy małe ananasy i mango. Zamierzamy jeść dużo owoców. Nie mija godzina i postanawiamy wrócić na plażę na zachód słońca. Niestety to nie jest oszałamiające widowisko. Nie dziś. Na niebie królują chmury. W kilka chwil robi się ciemno – jak to w Afryce. Zakładamy na wózek kamizelkę odblaskową, a na głowy czołówki. Wracamy ciemnymi uliczkami do hotelu.

Pierwsze chwile na Mauritiusie
Pierwsze chwile na Mauritiusie

Mati troszkę jęczy. Zasłużył sobie w końcu na długi odpoczynek. Dziś czeka go jeszcze pierwsza kąpiel w przenośnej wanience i nocleg w małym rozkładanym namiociku. To był długi i bardzo męczący dzień (a nawet dwa) dla wszystkich. Zasypiamy więc kamiennym snem.

Zdjęcia i relacja z podróży na Mauritius

Zdjęcia z Mauritiusa

Dalsze odcinki relacji z podróży na Mauritius znajdziecie na blogu z podróży na Mauritius

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.