Pierwsze chwile w Malawi

Pierwsze chwile w Malawi

Pierwsze chwile w Malawi

Po osiemnastogodzinnej podróży i dwóch przesiadkach ląduję w Lilongwe – stolicy Malawi. Pierwsze chwile w Malawi – jak na Afrykę powiedziałbym, że dość chłodne. Lotnisko nie powala na kolana. Wprawdzie nie idziemy z samolotu do terminalu na piechotę, tak jak na przykład na lotnisku Kilimanjaro w Tanzanii, ale niewiele do tego brakuje. Lotnisko jest niewielkie.

Razem z Modestą, która pracuje dla Franciwella, równą, asfaltową, i zapewne chińską drogą, w ślimaczym tempie jedziemy do miasta. Dziewczyna chyba niezbyt dobrze radzi z kierowaniem. Gaśnie jej kilka razy i ma kłopoty ze zmianą biegów. Mam nadzieję, że ma przynajmniej prawo jazdy.

Przeprasza mnie za swoją jazdę i tłumaczy, że nie jest przyzwyczajona do jazdy z manualną skrzynią biegów. Chyba ma rację. Większość samochodów w Afryce to używane azjatyckie Toyoty. A tam chyba już dawno przestali korzystać z manualnych skrzyń. Dzięki temu Afrykańczycy mają więcej samochodów z automatycznymi skrzyniami niż wiele europejskich krajów razem wziętych. I kto tu jest zacofany? Europa? Czy Afryka?

Wiza do Zambii w Malawi

Na ulicach pustki. Mało samochodów. Czysto i przyjemnie. Jedziemy do zambijskiej ambasady. Powinienem dziś złożyć dokumenty, aby jutro dostać zambijską wizę. Niestety. Pan przy bramie mówi, że ambasada czynna od 1.30. Jest pierwsza. Na szczęście nie spieszy nam się aż tak. Za chwilę wrócimy. W oczekiwaniu na otwarcie ambasady Zambii organizuję malawijski numer telefonu. To ułatwi podróżowanie i pozwoli na oszczędności. Na miejscu można dzwonić za grosze, a smsy do Polski są sporo tańsze niż przy wysłaniu z polskiego numeru.

Po godzinie wracamy do ambasady. Okazuje się, że nie mamy szczęścia. Udało się wprawdzie wejść do środka, ale znudzona Pani z ambasady mówi, że wnioski wizowe przyjmowane są tylko do godziny 11. I nic na to nie poradzi. Nie przyjmie i już. Każe przyjść jutro. Nie ma wyjścia. Przyjdziemy jutro. Na szczęście mamy czas.

W gościnie u malawijskiej rodziny

Oddalona nieco od centrum 49 dzielnica Lilongwe to okolica pełna niewielkich domków z pomarańczowej cegły. Tu właśnie mieszka Modesta. Cegła, z której zbudowane są proste i niewielkie domy sprawia wrażenie bardziej pomarańczowej niż gdzie indziej.

Dziewczyna zaprasza mnie do domu. Witam się z jej mamą, dwoma siostrami, dwoma braćmi i jej czteroletnim synkiem. Nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich imion. To u mnie normalne. Nawet z jej imieniem mam problem.

Modesta mówi po angielsku z charakterystycznym akcentem. Przez to często nie mogę jej zrozumieć. Musi powtarzać wszystko kilka razy. Ale pomijając akcent, po angielsku mówi bardzo dobrze. Mam nadzieję, że przyzwyczaję się.

Dostaję do dyspozycji własny pokój z łóżkiem. Mogę się też w końcu odświeżyć po podróży. Musi mi wystarczyć miska, bo pomimo, że jest prysznic to po prostu nie działa. Po kąpieli jest czas na jedzenie. Dostaję górę żarcia. Jest ryż, mnóstwo pysznych warzyw w sosie i wołowina. Po prostu pysznie.

Pierwsze chwile w Lilongwe
Pierwsze chwile w Lilongwe

Plan podróży przez Malawi

Nadchodzi w końcu czas na spotkanie z Franciwellem. Jedziemy z Modestą do miejsca, gdzie prowadzą szkolenia dla wolontariuszy. I już w trójkę udajemy się do jakiegoś hotelu na kawę. Rozmawiamy o moich planach. Uzgadniamy szczegóły wyjazdu. Okazuje się, że ten hotel to miejsce, z którego Franciwell prowadzi swoje biuro. Tu jest jego siedziba. Wielu Malawijczyków tak pracuje. Nie wynajmują pomieszczeń na działalność, bo jest zbyt drogo. Prowadzą biura w kafejkach internetowych, hotelach, barach i wszędzie tam, gdzie jest internet, można posiedzieć, napić się kawy i spotkać z klientem.

Wydaje mi się, że czas zaczął płynąć wolniej. To oznacza, że zaczynam się przestawiać na afrykański styl życia. Wszystko na spokojnie i bez pośpiechu. Długo rozmawiamy z Franciwellem o górach Mafinga, harmonogramie, cenach i o dalszym pobycie w Malawi. Mocno negocjuję cenę za pomoc w osiągnięciu moich celów. Czuję, że Franciwell jest uczciwy. Moją podróż zorganizuje po kosztach. Niewiele na mnie zarobi. Może nawet nic. To miłe, choć nie wiem, czy się z tym dobrze czuję. Mam nadzieję, że w przyszłości to mu zaprocentuje. Uzgadniamy ostatecznie warunki i cenę i ku mojemu zdziwieniu zapłacę jeszcze mniej niż początkowo się spodziewałem. A decyzję o tym, czy skorzystam z jego usług podczas dalszego pobytu w Malawi pozostawię na później.

W międzyczasie zrobiło się ciemno. Wspólnie odwiedzamy jeszcze miejsce, gdzie można wydrukować nasze ustalenia i umowę. Okazuje się, że drukarką dysponuje fryzjer. Czekam cierpliwie, ale nie czuję się zbyt pewnie. Stanęliśmy w jakiejś klubowej części Lilongwe. W pobliżu samochodu kręcą się podpici kolesie. Muzyka dobiega z kilku miejsc jednocześnie. Kończy się tylko na strachu.

Wieczór w Malawi

Po powrocie do domu Modesty na stole czeka kolejny posiłek. Zjadamy go wspólnie i mamy chwilę na rozmowę. Znów mam problem z akcentem. Okazuje się, że bracia Modesty czekają na mecz Arsenalu Londyn. Podobnie, jak wieli mieszkańców afrykańskich krajów, bracia Modesty są fanami piłki, szczególnie angielskiej. Od razu znajdujemy wspólny język. Chłopaki wiedzą, że w Arsenalu gra dwóch polskich bramkarzy. Wiedzą też o Polakach grających w Borussi Dortmund. Niestety ja nie znam żadnych malawijskich piłkarzy. W sumie nie jest to dziwne. Żaden nie gra w Europie, a reprezentacja narodowa Malawi to jedna ze słabszych drużyn w Afryce. Niestety, nie doczekaliśmy się meczu. Podobno wystąpiły problemy techniczne i zamiast meczu pokazano kolejny odcinek nieciekawego południowoafrykańskiego serialu.

Na koniec wieczoru dostaję do wypicia shake shake – malawijskie piwo. Jest nieco inne niż wszystkie. W smaku przypomina zepsuty kefir z alkoholem. Nie smakuje, ale wypijam całe pudełko.

Shake shake sprzedawany jest w Malawi w kartonowych pudełkach. Jedno opakowanie kosztuje mniej więcej pół dolara. Napój najlepiej podobno smakuje po trzech dniach od daty produkcji. Wtedy jest najmocniejszy. Problem polega na tym, że nikt nie zna daty produkcji. Na pudełkach jej nie ma. Mówi się za to, że im shake shake starszy, tym bardziej nabrzmiałe pudełko, a im bardziej nabrzmiałe pudełko, tym to coś w środku jest bardziej sfermentowane, czyli ma większą moc. Mój żołądek zalicza pierwszy alkoholowy test podczas tej podróży. Zanim jeszcze udam się do łóżka mama Modesty odmawia wspólną modlitwę w języku Chichewa. Tak podobno zawsze robi, gdy coś ważnego się dzieje u nich w domu.

Informacje praktyczne o podróży do Malawi

Przed podróżą do Malawi warto zerknąć na kilka wskazówek ułatwiających planowanie podróży do Afryki. Sprawdź, jak zaplanować podróż do Afryki, gdzie znaleźć tanie bilety oraz co spakować. Możesz również sprawdzić, informacje praktyczne dotyczące podróży do Malawi (stan na 2013 rok). A jeśli szukasz kontaktu do sprawdzonego biura, które zajmuje się organizacją safari albo trekkingu w Malawi, napisz po prostu do mnie – postaram się pomóc.

Zdjęcia i wspomnienia z podróży

W galerii znajdziesz zdjęcia z podróży do Malawi i Wszystkie odcinki relacji z podróży do Malawi można przeczytać na blogu z podróży do Malawi.

Pamiątki z Malawi – sklep afrykański z rzeźbami i maskami

Jeśli ciekawią Cię różne oryginalne przedmioty z drewna z Malawi – zajrzyj do mojego sklepu afrykańskiego. Znajdziesz w nim dużo interesujących masek, rzeźb i figurek wykonanych przez artystów z Malawi. Gorąco polecam!

Sklep Szczyty Afryki informacja pozioma

Album fotograficzny ze zdjęciami

Polecam też album fotograficzny „W drodze na najwyższe szczyty Afryki” (jestem jego autorem!) ze zdjęciami z Malawi. Oprócz zdjęć znajdziesz w nim również opowieści z podróży po Afryce oraz wspomnienia i ciekawostki z górskich wędrówek po Afryce. Oczywiście są w nim obszerne fragmenty poświęcone górom Zambii i Malawi. Polecam!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.