Podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga

Podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga

Podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga

Cel na dziś to odpoczynek, porządki i podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga. Pranie już wstawione. Śniadanie zjedzone. Więc jedziemy do Gisenye. To miasteczko nad jeziorem Kivu – podobno rwandyjski kurort. Oprócz tego miasteczko słynie z tego, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych szczególnie odradza podróżowanie właśnie tam. Jest położone przy granicy z DRK. Po drugiej stronie granicy znajduje się Goma. To właśnie w Gomie ciężko jest mówić o stabilizacji. To tu jest jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Demokratycznej Republice Konga. To tu walczą kongijscy rebelianci z ugrupowania M23. Ale nie dziś. Ostatnio wycofali się nieco w głąb DRK. Spokojnie możemy tam jechać. Ostrzeżenia MSZ uznajemy za nieaktualne.

Plaża nad jeziorem Kivu w Rwandzie
Plaża nad jeziorem Kivu w Rwandzie

Zamówione taksówki motocyklowe zabierają nas na dworzec w Ruhengeri. Szybka przesiadka w busik i jedziemy. Czeka nas zaledwie godzina jazdy. Mijamy obóz kongijskich uchodźców i znajdujemy się w kurorcie Gisenye. Miasto wita nas pochmurną pogodą. Niezrażeni bierzemy kolejne motocykle i za 300 franków jedziemy do Serena Hotelu na płatną plażę. Niestety już po chwili nadciąga niewielka burza i wygania nas znad jeziora. Nawet nie zdążyłem się wykąpać. Trudno. Mam nadzieję, że nadrobię to w Burundi.

Nietoperze w Gisenye
Nietoperze w Gisenye

Na palmach ponad naszymi głowami słychać dziwne odgłosy. Jakieś zamieszanie. Spoglądam w górę i widzę wielkie stado nietoperzy śpiących na gałęziach w koronie palmy. Niby śpią, a jednocześnie skrzeczą i piszczą. Wyglądają strasznie.

Podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga – w poszukiwaniu restauracji

Dużo czas zajmuje znalezienie przyzwoitej knajpy. Prędzej niż restaurację, przyczepia się do nas jakiś Kongijczyk. Zaczyna po prostu iść obok i opowiada historię. Mówi, że za chwilę dojdziemy do granicy DRK z Rwandą. To tego miejsca mieliśmy unikać przede wszystkim. Jak to zwykle bywa plany same się zmieniają. Na szczęście nie mamy wizy kongijskiej. Kto wie, gdzie wylądowalibyśmy, gdyby jej załatwienie było możliwe na granicy. Tuż przed granicą za radą Kongijczyka skręcamy i szukamy restauracji. Znajdujemy ją gdzieś pośród oczekujących na przekroczenie granicy samochodów ciężarowych z Rwandy, Tanzanii, Kenii i Ugandy. Knajpa wygląda nieźle. Szybko zamawiamy jedzenie wiedząc, że jego przygotowanie w Rwandzie trwa bardzo długo. I to też łagodnie powiedziane. To cała wieczność.

Przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga
Przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga

A tymczasem nam się nieco spieszy, bo za półtorej godziny mamy powrotny autobus do Ruhengeri. Trochę nam się zeszło z tym marszem pod granicę. Mamy bilety na ten autobus i trochę szkoda by było się spóźnić. Czekamy grzecznie. Po godzinie robi się nerwowo, bo jedzenia wciąż nie ma. Kongijczyk dotrzymuje nam towarzystwa. Opowiada o swoim kraju, o jego problemach, o tym że wojska międzynarodowe nic w DRK nie robią. Jedyne co im wychodzi to imprezowanie, picie i chodzenie na dziwki. Już kiedyś słyszałem taką opinię, ale nie wprost od Kongijczyka. Ma za złe organizacjom międzynarodowym, że pomimo dużej liczby stacjonujących żołnierzy rebelia wciąż trwa. Psioczy na prezydenta, na korupcję. Ale chce też dowiedzieć się jak najwięcej o Polsce. Zyskuje nasze zaufanie.

A my wciąż czekamy. Jedzenia jak nie było tak nie ma. Jedynie colę i piwo przynoszą w ekspresowym tempie. Ale w końcu zamówiony posiłek pojawia się na stole. Spore dania pochłaniamy momentalnie. Dobre. Mi trafił się stek ze świnki z frytkami.

Droga powrotna

Dziękujemy Kongijczykowi za towarzystwo i kolejnymi motocyklami ruszamy na dworzec. Daliśmy mu na pożegnanie 3000 franków. To dlatego, że sprzedał nam historię o tym, że zabrakło mu pieniędzy na opłacenie powrotu do Kongo. Pewnie to bzdura, ale daliśmy kasę. To zaledwie 5 dolarów. Dla nas niezbyt dużo.

Niestety. Autobus spóźniliśmy się na autobus. Na szczęście nasze bilety na kolejny autobus działają. Niby niewielkie opóźnienie, a spowoduje, że do Ruhengeri dotrzemy już po zmroku. A to nie będzie jeszcze koniec podróży.

Autobus jedzie szybko. Zbyt szybko. Powiedziałbym nawet, że przypomina sposób jazdy autobusu z Kenii do Ugandy, którym podróżowałem w zeszłym roku. Oby się nie rozbił.

Zatrzymuje nas policja. Dokładnie naprzeciwko wejścia do obozu dla uchodźców. Dziwna ta kontrola bagażu. Wychodzimy z autobusu. Z bagażem, który ma być sprawdzony. Policjant wchodzi do środka. Sprawdza to, co pozostało w autobusie i każe wsiadać. Wsiadamy z nietkniętym przez policjanta bagażem. Cóż za szczelna kontrola.

Na jeziorze Kivu
Na jeziorze Kivu

Podróż na granicę z Demokratyczną Republiką Konga i nocna przejażdżka motocyklami

Do Ruhengeri dojeżdżamy zgodnie z planem po ciemku. Złamaliśmy właśnie drugą zasadę bezpiecznego poruszania się po Rwandzie (teoretyczną). Mieliśmy nie podróżować po zmroku, a tym bardziej sami. Bierzemy 3 motocykle i każemy się zawieść do misji. Uzgadniamy cenę na 700 franków. Nie wracamy z pustymi rękoma. Zanim wsiedliśmy na motocykle zaopatrzyliśmy się w sklepie w zapas ugandyjskiej sherry. Ruszamy i szybko giniemy sobie nawzajem z zasięgu wzroku. Każdy kierowca jedzie swoim tempem. Mój jedzie pierwszy.

Nagle stajemy. Kierowca twierdzi, że to już. Jakie już? Do misji miało być! Nie tutaj. Upiera się przy swoim, jakby wiedział lepiej, gdzie ja chcę jechać. Każe mi w tym właśnie miejscu wysiadać. Długo nie daje się przekonać. W końcu jednak rusza dalej. Ciekawe, gdzie jest reszta chłopaków. Staliśmy dobrą chwilę, a chłopaków nie było widać. Ciekawe dokąd pojechali i gdzie ja ostatecznie wyląduję. Na razie dobrze to nie wróży. Po co się pchaliśmy w tą nocną podróż? Znajduję jednak sposób na kierowcę. W końcu na takie sytuacje uczyłem się swahili. Dogaduję się z kierowcą w swahili, że chcę do kościoła i tam też docieram. Pozostaje nam już tylko krótka sprzeczka o cenę i jesteśmy w domu. Uff! Najadłem się trochę strachu. Złamaliśmy dwie zasady. Byliśmy na granicy z DRK w Gisenye i podróżowaliśmy nocą. Pomijam już to, że pospacerowaliśmy trochę nocą po Ruhengeri.

Kolacja z bananowym piwem

A na misji czeka już pyszna kolacja. Kotlety schabowe z frytkami. Na deser trzcina cukrowa i bananowe piwo. Ale tym razem takie prawdziwe. Ze wsi. Kwaśne, bez dodatku cukru, z całym syfem, którym zdążył się zebrać podczas fermentacji w wielkiej drewnianej balii. Mam tylko nadzieję, że bez dodatku ameby. Historia o sposobie produkcji tego piwa nie napawa jednak optymizmem. Ameba jest chyba zawsze gratis.

Piwo bananowe robi się oczywiście z bananów, które wrzuca się do wyżłobionego w drewniany pniu naczyniu i czeka kilka dni, aż banany sfermentują. Oczywiście warunki sanitarne w tym procesie nie istnieją. Następnie dorzuca się mąki sorgo i specjalnej trawy przyspieszającej proces fermentacji. I piwo gotowe!

Wcale nie jest takie złe. Naprawdę mam nadzieję, że nie skończy się to dla nas amebą. Wypijamy buteleczkę i zagryzamy pyszną trzciną cukrową plując wiórami na talerz. To był ciekawy dzień. Zupełnie nieplanowany. Było trochę wrażeń i emocji. Ale to chyba jeszcze nie koniec. Na mojej poduszce czeka malutka jaszczurka. To gekon. Nie jest groźny. Jest pożyteczny, bo zjada robaki. Ale czemu na poduszce? Przeganiam go, ale chowa się gdzieś w pościeli. Trochę nie uśmiecha mi się dzielić pościeli z gekonem, ale chyba nie mam wyjścia. Może nie weźmie mnie za robaka i nie pogryzie i nie będzie chodził po mnie nocą. W sumie niech śpi gdzie chce. Nawet ze mną w pościeli. Nie chce mi się go ganiać.

Informacje praktyczne przed podróżą do Rwandy

Przed podróżą do Afryki warto zerknąć na kilka wskazówek ułatwiających planowanie podróży. Sprawdź, jak zaplanować podróż do Afryki, gdzie znaleźć tanie bilety oraz co spakować. Zerknij też na przykładowe koszty i ceny w Rwandzie (według stanu na 2013 rok).

Zdjęcia i wspomnienia z podróży

W galerii znajdziesz też zdjęcia z podróży do Rwandy. Wszystkie odcinki relacji z podróży do Rwandy można przeczytać na blogu z podróży do Rwandy, Burundi i Tanzanii.

Pamiątki z Afryki – sklep afrykański z rzeźbami i maskami

Jeśli ciekawią Cię różne oryginalne przedmioty z drewna z Afryki – zajrzyj do mojego sklepu afrykańskiego. Znajdziesz w nim dużo interesujących masek, rzeźb i figurek wykonanych przez artystów z wielu afrykańskich państw. Gorąco polecam!

Sklep Szczyty Afryki informacja pozioma

Album fotograficzny ze zdjęciami

Polecam też album fotograficzny „W drodze na najwyższe szczyty Afryki” (jestem jego autorem!) ze zdjęciami z Rwandy. Oprócz zdjęć znajdziesz w nim również opowieści z podróży po Afryce oraz wspomnienia i ciekawostki z górskich wędrówek po Afryce. Oczywiście są w nim obszerne fragmenty poświęcone górom Rwandy, Burundi i Tanzanii. Polecam!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.