Lew w Chobe National Park

Słonie, lwy i lamparty w Parku Narodowym Chobe

W Parku Narodowym Chobe: słonie, lwy i lamparty

Dziś czeka nas podróż do Botswany. Bardzo się cieszę, że chwilę odpoczniemy od tych wszystkich turystów, sklepów, atrakcji, handlarzy i hałasu. Znów jedziemy na safari. W Parku Narodowym Chobe spędzimy dwa dni. Wracam do Botswany po ponad dwóch latach. Chobe słynie ze słoni. Żyje ich tu ponad 89 000. Dziwne by było gdybyśmy nie spotkali żadnego.

Kierowca przyjeżdża po nas o 7.30. Cześć bagaży zostawiamy na kempingu. Jedziemy tylko z podręcznymi plecakami wypełnionymi sprzętem foto. Na drodze w kierunku granicy stoi słoń i gania przejeżdżające samochody. Musimy cofać, bo słoń nie odpuszcza i szybkim krokiem idzie w naszym kierunku machając uszami. Na szczęście skręca w busz.

Na granicy

Granica pomiędzy Zimbabwe i Botswaną typowo afrykańska. Tłum, kolejki, zamieszanie, potężne ciężarówki, chaos i nie wiadomo o co chodzi. Przechodzimy przez odprawę w Zimbabwe i po przejechaniu kilkuset metrów innym samochodem jesteśmy w punkcie granicznym Botswany. Przechodzimy kontrolę i jedziemy dalej.

Po kilkunastu kilometrach jesteśmy w jednym z nadrzecznych barów w Kasane. Mamy zaplanowany rejs po rzece Chobe. Olewamy śniadanie, które było w wykupionym pakiecie i idziemy na statek. Razem z nami kilkanaście osób, w tym kilkoro Polaków. To pierwsze osoby z naszego kraju spotkane w podróży.

Tylko my sprawiamy wrażenie na poważnie przygotowanych na fotografowanie zwierząt i ptaków. Aparaty, teleobiektywy i statywy zajmują dużo miejsca. Jest nieco późno. Światło jest zbyt ostre. Upał jest już odczuwalny. Niestety nie było możliwości wcześniejszego rejsu.

Rejs po rzece Chobe

Obserwujemy panującą modę na fotografowanie telefonami, a nawet tabletami podczas safari. Widzimy też osoby zupełnie nie zainteresowane mijanymi zwierzętami. Na rzece i wyspie spory ruch. Nie tylko liczne łódki płynące jedna za drugą tą samą trasą, ale i zwierzęta. Są w ciągłym ruchu. Ptaki wodne, małe zimorodki, hipopotamy, bawoły, kudu, impale i krokodyle. Sporo tego towarzystwa kręci się w okolicy. Trzy godzinny rejs był udany. Szkoda, że nie ma szansy na powtórkę. Przynajmniej podczas tegorocznej podróży.

Park Narodowy Chobe
Park Narodowy Chobe

Kolejnym punktem programu jest obiad, który zjadamy z apetytem, bo na śniadanie nie jedliśmy przecież nic. Po chwili czeka już na nas Moabi Mrambo, który prowadzi niewielkie biuro Steenbok Safari. Mamy szczęście, bo w przeciwieństwie do wielu innych samochodów będziemy podróżować tylko w czwórkę: Moabi, jego żona, Łukasz i ja. Tak więc praktycznie cały samochód jest nasz. W innych jedzie 6, a czasem nawet 10 osób. To dlatego, że przeważnie ludzie nie chcą spać pod namiotem w buszu. Wybierają droższe wycieczki. Dzięki temu tracą połowę afrykańskiej przygody. A my cieszymy się z powrotu do buszu. Przesiadamy się do samochodu terenowego z otwartym dachem i po kilku minutach przekraczamy bramę Parku Narodowego Chobe.

W Parku Narodowym Chobe – słonie

Mamy spory komfort. Zwierzęta są wszędzie. Przede wszystkim słonie. Małe słoniątka pokładają się w błocie. Inne nurkują radośnie w rzece. Są też ptaki. Kraski, które tak chcieliśmy sfotografować z bliska w Mana Pools tu siedzą kilka metrów od drogi. Sprawiają wrażenie jakby się zupełnie nie bały. Nie uciekają. Hiena leży w wodzie i patrzy w obiektywy. My wciąż czekamy na koty. Na lwy i lamparty. Czy będziemy mieli szczęście? Maobi mówi, że jest duża szansa.

Widzimy kilka stojących samochodów. Po prawej stronie na gałęzi leży lampart. Mógłby być wprawdzie nieco bliżej, ale nie ma na co narzekać. To dopiero trzeci lampart, którego widzę w Afryce. Nagle pojawiają się kolejne trzy lamparty. Malutkie lamparciątka ostrożnie chodzą po konarach drzewa, na którym leży samica. Schodzą i kryją się w zaroślach. To prawdziwa niespodzianka. Spędzamy tu z pół godziny, a może godzinę. Kierowca pogania nas, bo podobno mamy szansę na zobaczenie lwów. Nie trzeba nas długo namawiać. Zostawiamy lamparty. Podobno za około 15 minut dojedziemy do miejsca, gdzie przy drodze zobaczymy lwy. Trzymamy go za słowo. Odpuszczamy mijane zwierzęta. Interesują nas teraz tylko lwy.

Lampart w Parku Narodowym Chobe
Lampart w Parku Narodowym Chobe

W Parku Narodowym Chobe – lwy

Ostrożnie podjeżdżamy i nagle widzimy siedzące nad rzeką cztery lwy. Piją wodę. Odwracamy się na chwilę. Zauważamy kolejne dwa lwy. Patrzymy przed siebie. Potężny lew zanurza kły w małym słoniu. Tak! Niedawno upolowane słoniątko leży martwe pod jednym z drzew. Jest już do połowy zjedzone. Podchodzi kolejna lwica i zatapia zęby w świeżym mięsie. Po chwili podchodzą kolejne. Młode lwiątka bawią się chwilę z mamą, po czym też rozpoczynają ucztę. Jeden z nich siada na łapie słonia. Drugi ciągnie martwe zwierzę za skórę. Trzeci wbija zęby w krwawą masę.

Lew i upolowany słoń
Lew i upolowany słoń

W tym stadzie jest 14 osobników. Do kompletu brakuje nam tylko jednego wielkiego samca z ogromną grzywą. Kryje się gdzieś w buszu czekając na swoją kolej.

Podczas tej podróży przeżyliśmy dwie niezapomniane przygody z lwami. Nie spodziewaliśmy się ujrzeć ich raz jeszcze. Kilkanaście lwów krąży dookoła samochodów, podchodząc co kilka minut do swojej ofiary i wgryzając się w jej ciało. Mija godzina. Słońce zmierza ku zachodowi. Pojawia się stado słoni z trąbami wyciągniętymi ku górze. Węszą. Czują, że coś tu zaszło. Trąbią. Możliwe, że pamiętają polowanie na członka stada. Kręcą się w pobliżu i odchodzą. Smutny widok.

Lew w Chobe National Park
Lew w Chobe National Park

Pole biwakowe

Chyba wystarczy lwich emocji na dziś. Na jutro też coś powinno zostać. Żegnamy lwy i tuż przed całkowitą ciemnością docieramy na pole biwakowe w środku buszu. Tylko dwa samochody i kilka osób oprócz nas. Cieszymy się kolejny raz z naszego wyboru. Znowu doświadczymy genialnych nocnych odgłosów buszu i być może emocji z powodu wędrujących obok namiotów zwierząt.

Pomagamy zorganizować obozowisko. Ognisko już płonie. Nasi towarzysze pichcą kolację. My w tym czasie próbujemy sfotografować w ciekawy sposób Drogę Mleczną. Jest szansa. Księżyca na niebie jeszcze nie ma. Znajdujemy odpowiednie drzewo i ustawiam aparat w trybie filmu poklatkowego. To dziwne, że robię dopiero pierwszego time-lapse podczas podróży. Poza jedną chwilą w górach nie było chyba sytuacji, w której time – lapse mógłby wyjść ciekawie.

Nocne niebo w Parku Narodowym Chobe
Nocne niebo w Parku Narodowym Chobe

Smaczna kolacja nasyca nasze żołądki. Po nieco alkoholowej poprzedniej nocy szybko robimy się śpiący. Nie siedzimy zbyt długo przy ognisku. Idziemy do namiotu i przez moskitierę obserwujemy busz. A mamy okazję podglądać świat z czterech stron. Uwielbiam te nocne dźwięki. Niech żałuje ten, kto nigdy nie przeżył nocy pod namiotem w buszu.

Kolejne odcinki bloga z podróży do Zimbabwe i Botswany znajdziecie tu: Blog z podróży do Zimbabwe i Botswany

Galeria zdjęć z podróży do Zimbabwe i Botswany do obejrzenia tu:

Zdjęcia z podróży do Zimbabwe

Zdjęcia z Botswany

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.