Spitzkoppe – jedno z najpiękniejszych miejsc w Namibii
Budzę się. Przypominam sobie, że jestem w Spitzkoppe, czyli jednym z najpiękniejszych miejsc w Namibii. Mam namibijskiego kaca. Wstawać, czy nie wstawać na wschód słońca? Kręci się w głowie. A droga na zewnątrz po stromej drabinie. Boli głowa. Spać się chce. A jednocześnie spać się nie da. Nie wiem, czy z wrażenia, czy z kaca. Zaryzykuję jednak zejście po drabinie. Sukces! Jestem na dole bez upadku. Konieczny jest jednak proszek przeciwbólowy. A skoro już pokonałem pierwszą przeszkodę – poczekam na wschód słońca.
Powoli zza gór wyłania się słońce. Rozświetla góry od wierzchołków do podnóży. Korzystając z przypadkowego ustawienia samochodu tuż przy skałach możemy jeszcze chwilę pospać nie obawiając się o upieczenie żywcem w namiocie.
Dzień w Spitzkoppe
Cały dzień planujemy kręcić się po terenie Spitzkoppe. Jedynym minusem wynajętego samochodu jest konieczność składania namiotu przed wyruszeniem w drogę. Dziś robimy to po raz pierwszy. Nie idzie perfekcyjnie. Następnym razem wyjdzie lepiej. Zapakowanie wszystkich sprzętów, które mamy na wyposażeniu też chwilę zajmuje. Śniadanie zjadamy w nieśpiesznym tempie. Pełen relaks. Nigdzie nam się nie śpieszy. W końcu to wczasy. Część śniadania podjadają ptaki, nieświadomie pozując do zdjęć.
Przejażdżkę czas zacząć. Dziś za kierownicą Karol. Objeżdżamy wszystkie kilkanaście miejsc campingowych. Ale oznaczone na mapie atrakcje trochę nas zawodzą. Wychodzimy kilka razy z samochodu żeby dojść do nich, ale coś jest nie tak. Ani antycznych grobów, ani starych ruin. Nic nie możemy znaleźć. Wędrujemy po prawdopodobnym korycie rzeki Swakop, choć raczej przypomina to wędrówkę przez niewielki wąwóz, do którego nie można wchodzić. Jest jednak tak ładnie, że zakazem się nie przejmujemy. I na dodatek na drzewie siedzą papugi. A ja akurat nie wziąłem ze sobą teleobiektywu. Po raz drugi wybieramy się do największej atrakcji tego miejsca, czyli do Bridge.
Malunki naskalne
Czas płynie powoli. Ruszamy się jak muchy w smole. No bo niby dokąd mielibyśmy się śpieszyć. Nastał chyba najgorętszy moment dnia. Dziś podobnie jak wczoraj podjeżdżamy do recepcji na frytki i Sprite. A przy okazji korzystamy z prysznica. I to z ciepłą wodą. Kąpiel odpręża. Wynajmujemy przewodnika, który ma nas zabrać do atrakcji, które są przeznaczone tylko do zwiedzania właśnie z nim. Tymi atrakcjami mają być buszmeńskie malunki naskalne sprzed tysięcy lat. Są tu trzy takie miejsca. Jedziemy do dwóch z nich. To jednak niewypał. Kilka niewielkich, ledwo widocznych postaci i zwierząt namalowanych na skałach czerwonawymi barwnikami. Z pewnością gdzieś w Namibii są bardziej okazałe tego typu rzeczy. Chyba, że ktoś nie ma okazji ich zobaczyć gdzie indziej.
I powoli dzień się kończy. Leniwy. Z pięknymi widokami. Szykuje się kolejna rozgwieżdżona noc. Dziś wybieramy stanowisko numer 13. Osłonięte skałami. Ciche. Z daleka od ludzi. Absolutna wolność i przestrzeń. Cisza, góry i gwiazdy. Idealne miejsce dla takich osób jak ja. Za to uwielbiam Namibię. Słońce powoli zachodzi za góry. Okolica tonie w pomarańczowych barwach. Nasz namiot jest już rozstawiony. Poszło nieco sprawniej niż wczoraj. Może dlatego, że nie stresowaliśmy się kamerą. Oddaję się fotograficznemu szaleństwu. Nigdzie w Polsce nie będę miał takiej okazji na fotografowanie gwiazd. Czekam ponad godzinę na efekt każdego zdjęcia. Zdjęcia przetwarzają się dokładnie tyle czasu, ile naświetlają. Ale jest warto. Jestem nieco niewyspany, więc grzecznie przed 22 idę spać. To ostatnia noc w tym miejscu. Jutro wyjeżdżamy.
Relacja i zdjęcia z podróży do Namibii i Botswany
Pozostałe odcinki relacji z podróży do Namibii i Botswany na blogu