Podróż do Dar-Es-Salaam. Kilkukrotnie musimy się zatrzymać przy drogowych posterunkach policyjnych. Mam nieodparte wrażenie, że za każdym razem kierowca wręcza łapówkę, dzięki czemu możemy jechać dalej. Jest coraz cieplej.

Podróż do Dar-Es-Salaam. Kilkukrotnie musimy się zatrzymać przy drogowych posterunkach policyjnych. Mam nieodparte wrażenie, że za każdym razem kierowca wręcza łapówkę, dzięki czemu możemy jechać dalej. Jest coraz cieplej.
Podsumowanie podróży do Rwandy, Burundi i Tanzanii. To mój sposób na życie. Wyjeżdżać i wracać z nowymi wrażeniami i nowymi marzeniami. Trzeba dążyć do celu, realizować swoje marzenia, uparcie, wytrwale i zawsze. Wszystko może się udać. Trzeba robić to, co się chce, lubi i o czym marzy, bo kiedyś może być za późno.
Ostatni punkt podróży to nocna wizyta w Dosze. Sześć godzin na nocne zwiedzanie Kataru w zupełności powinno nam wystarczyć. Miasto i jego podświetlone wieżowce robią niesamowite wrażenie już z góry, gdy nad nimi przelatujemy.
Przejazd taksówką po Tanzanii. Kilkaset kilometrów taksówką z wybrzeża w okolicy Pangani na lotnisku w Dar Es Salaam.
Snorkeling w Tanzanii. Kolorowe rybki pilnują swoich kryjówek. Wystarczy jednak cierpliwie poczekać i różnokształtne rybki wyłaniają się spomiędzy zakamarków. Dookoła pływają parzące całe ciało malutkie meduzy.
Relaks nad oceanem w Tanzanii. Po drodze mijamy mnóstwo krabów, chowających się ze strachu w licznym dziurach na plaży. Odwiedzamy pensjonaty i chatki podobne do Drifetrsów. Jeden prowadzony przez Anglika, drugi przez Szkotów, trzeci przez Niemca. A może rzeczywiście trzeba było wczoraj kupić tu ziemię?
W drodze nad ocean w Tanzanii. Rozklekotana Toyota, kierowana przez Tanzańczyka zabiera również dealera ryb. Zastanawiamy się, po co z nami jedzie. Upychamy się we trzech na tylnym fotelu z małymi plecakami i ruszamy na ostatni odcinek dzisiejszej trasy.
Tuż przed granicą za radą Kongijczyka skręcamy i szukamy restauracji. Znajdujemy ją gdzieś pośród oczekujących na przekroczenie granicy samochodów ciężarowych z Rwandy, Tanzanii, Kenii i Ugandy. Knajpa wygląda nieźle. Szybko zamawiamy jedzenie wiedząc, że jego przygotowanie w Rwandzie trwa bardzo długo. I to też łagodnie powiedziane. To cała wieczność.