Semien Mountains – W drodze do Sankober

W drodze na szczyt – dzień pierwszy

W drodze na szczyt w Etiopii

Nie wyspałem się, ale wstaję z chęcią. Po co tracić czas. W hotelu czeka na nas śniadanko. Jajka, jajka i jeszcze raz jajka. Pod każdą postacią. Co robić zanim będziemy w drodze na najwyższy szczyt w Etiopii?

Do centrum trochę daleko. Szkoda, bo to fajna pogoda na foty. Może basen? Jeszcze zimno, a basen w cieniu. To może kawa gdzieś na mieście. Ale nie udaje się znaleźć na szybko ciekawego miejsca. Znajduję za to coś wyjątkowego dla siebie. Papugi. Gniazdują w dziurach w nowopowstającym budynku. Po chwili przelatują w krzaki po drugiej stronie ulicy. Idę za nimi. Są. Siedzą i pozują. Tylko to jest jakiś śmietnik pełen kup i odpadków. Śmierdzi strasznie. Tuż obok rozkłada się martwy pies. Cuchnie przeraźliwie. Ale są papugi. Czekam na odpowiednie ujęcie. Prawie idealne. Mogę wracać. To zresztą najwyższy czas. O 9.30 umówiliśmy się na przejazd do Debarku.

Gonder – Mała dziewczynka
Gonder – Mała dziewczynka

Jedziemy do Debarku

Pakujemy się i odjeżdżamy. Było ciekawie w Gonderze. Bardzo. Ciekawe, jak szybko dojedziemy. Po kilku minutach pierwszy przystanek. Na pompowanie kół. U tutejszego wulkanizatora klientów pod dostatkiem. Stos opon dookoła. Ale jakich! Jeśli to opony zdjęte z kół samochodów, które tu przyjechały to jestem pod wrażeniem jak długo można jeździć na zdartej gumie. Nie jestem w stanie w to uwierzyć. Drugi postój na zakup czatu, czyli tego czegoś, co się żuje i podobno daje kopa. Taki niby narkotyk, który żują wszyscy. Nie mogę się odważyć na degustację. Może po trekkingu? Tak! Po trekkingu spróbuję czat. Trzeci postój nie wiem na co. A czwarty już w Debarku.

Przy siedzibie Parku Narodowego Gór Semien

Przy siedzibie władz parkowych na załatwienie pozwoleń i wszystkich formalności. Teoretycznie ma to potrwać chwilę. Ale tak się nie dzieje. Jak zwykle nie wiadomo czemu. Przed siedzibą parku siedzą faceci z kałachami. Kilkunastu. Czekają na swoją kolej. Pracują jako skauci, czyli obstawa trekkingów. My też będziemy mieli ze sobą jednego skauta. Widok tych gości robi wrażenie. Start przedłuża się coraz bardziej. I jeszcze kucharz musi coś dodatkowego załatwić. W tym czasie siadamy na kilka chwil w kawiarni na kawę. Przejeżdżamy przez Debark mijając ustawione obok szutrowej drogi stoły do bilarda i pingponga. Dziwny to widok. Stoły nie są na sprzedaż. Etiopczycy nie przejmują się tym wcale. Grają w najlepsze nie zwracając uwagi na tumany kurzu.

Góry Semien – W drodze na najwyższy szczyt w Etiopii
Góry Semien – W drodze na najwyższy szczyt w Etiopii

Żegnamy się z asfaltem i elektrycznością. Jedziemy kilkadziesiąt kilometrów w głąb parku. Jesteśmy coraz wyżej. Otaczają nas pola pełne tedżu, a później jęczmienia. Rozległe pola. Co kilkaset metrów mijamy grupy Etiopczyków z końmi, które chodzą w kółko po ściętym zbożu. Z każdym kilometrem jest ich mniej. Pojawiają się skały. Gdzieś na polu siedzi orzeł. Krajobraz zmienia się na dobre. Mijamy Simien Lodge, reklamującą się jako najwyżej położony hotel w Afryce (3260 m n.p.m.) i zatrzymujemy się nad gigantycznym urwiskiem.

Ale urwisko!

Wow! Odejmuje mi mowę z wrażenia. Tu zaczynamy trekking. Będziemy szli wzdłuż krawędzi urwiska. Trzy godziny marszu przed nami. Przepiękne widoki. Słońce lekko przygrzewa, ale jest trochę chmur i chwilami jest rześko. Gdzieś nad urwiskiem zatrzymujemy się na lunch ciesząc oczy widokami. Podlatują do nas kruki grubodziobe z białymi, charakterystycznymi plamami na szyjach. Czekają na żarcie. I kraczą. Są przeraźliwe. I wielkie. Wędrujemy nieśpiesznie dalej. Po raz pierwszy spotykamy dżelady. To endemiczne małpy, nieco przypominające lwy. Mają bujne czupryny i czerwone cycki. W następnych dniach ma być ich jeszcze więcej. Nad urwiskiem szybują orły, orłosępy i inne drapieżniki.

W drodze na szczyt w Etiopii
Semien Mountains – W drodze do Sankober

Na horyzoncie pojawia się Sankober. To nasze pierwsze miejsce noclegowe. Dochodzimy tam przed zmrokiem. Jesteśmy na wysokości ponad 3000 m n.p.m. Czuć już było znaczną wysokość podczas podejść. Na campingu zastajemy rozstawiony namiot, a na nas czeka herbata i kawa. Z przyjemnością wychylam szklaneczkę i idę na punkt widokowy obejrzeć zachód słońca. Piękny. Kolorowy. Ale zrobiło się zimno. Polar, czapka i kurtka powinny wystarczyć. Jest już też kolacja. Zupa z kapusty, ale nie kapuśniak. Do tego spaghetti, szpinak i ziemniaki. Zgłodniałem bardzo. Zachłannie pochłaniam moją porcję.

Góry Semien - Dżelada
Góry Semien – Dżelada

Zdjęcia w ciemności

Jest już całkowicie ciemno. Próbuję zrobić nocne zdjęcie, ale nie wychodzi. Nie ma tu dobrej miejscówki. A czekając na naświetlenie zdjęcia tuż obok przechadzają się antylopy. I lis. Albo coś podobnego. Mam nadzieję, że to nie leopard. Na wszelki wypadek wycofuję się na camping.

Resztę wieczora spędzamy w kuchni przy ognisku. Wypijamy buteleczkę wiśniówki częstując nią przewodnika Amare. Ja piszę relację. Ktoś puszcza muzykę. Ktoś inny śpiewa. Ale wszyscy są zmęczeni, więc tuż przed 21 lądujemy w śpiworach i zasypiamy. To był fajny dzień.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii

Poszczególne odcinki relacji z Etiopii znajdziecie tu: Relacja z Etiopii na blogu.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii znajdziecie w galerii: Etiopia 2016.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.