Rybak z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej

Wieloryby na São Tomé

Wieloryby na São Tomé

Muzyka gra długo. A gdy orkiestra zwija swoje manatki, słychać muzykę z radia. Do samego rana. Do pierwszej pobudki. Dziś ostatni dzień pobytu na São Tomé. Nasz plan na dziś – zobaczyć wieloryby na São Tomé. Umówiliśmy się na 6.30. Kierowcy jednak nie ma do siódmej. Może zaspał po wczorajszym długim dniu? Pojawia się chwilę po siódmej mówiąc, że nasz ‘whale watching’ rozpocznie się o ósmej. Dlatego się spóźnił. Mamy więc chwilę, którą wykorzystujemy na krótki pobyt na bazarze. Dziś pogoda jest zaskakująco dobra. Słońce, błękitne niebo. Kupuję fajny t-shity z flagą São Tomé i przepyszne ciepłe pączki. Znajdujemy też ‘asucarinho’, czyli obtoczone w miodzie albo cukrze trzcinowym kokosowe wiórki. Świetna przekąska, choć strasznie słodka. Przywiozę tego trochę do Polski.

Jedziemy na wybrzeże. Tu przesiadamy się na łódkę. Pomimo tego, że to nie sezon, spróbujemy zobaczyć wieloryby i delfiny. I choć ludzie różnie mówią, liczymy na to, że jednak się uda. Być może też uda nam się uprawiać snorkelling. Na wszelki wypadek mamy ze sobą maski. Po raz drugi na tym wyjeździe zakładam kąpielówki. Ruszamy. Przez około godzinę pływamy z daleka od brzegu. Wypytujemy rybaków w malutkich pirogach, czy widzieli dziś wieloryby. Niestety widzieli je wczoraj. Potwierdzają to wszyscy. Czyli nie ten dzień. Nie mamy szczęścia. Nie ma sensu pływać i szukać dalej. Po prostu dziś ich tu nie ma.

Wieloryby na São Tomé - poszukiwania
Na wodach w okolicy Wyspy Świętego Tomasza

Płyniemy w pobliże jednej z plaż. Wskakujemy z maskami do wody. Jest słabo. Prawie nie ma ryb. Lepiej przenieść się w inne miejsce. Płyniemy wzdłuż wybrzeża porośniętego licznymi baobabami. Docieramy do wraku statku. Podobno nigeryjskiego. Takich wraków jest w okolicy kilka. Tu jest ciekawiej. Boję się podpływać zbyt blisko. To spora kupa przerdzewiałej blachy, a ja nie czuję się zbyt pewnie. Ale pod wodą jest fajnie.

Snorkelling na São Tomé

Rybak z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej - czy są wieloryby na São Tomé?
Rybak z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej

Wyprawa średnio udana. Szkoda, że nie widzieliśmy wielorybów. Na brzegu czeka już na nas Godinho. Jedziemy razem na ostatnie zakupy. ‘Asucarinho’, przegrywana na laptopie muzyka w formacie mp3 na pamięć USB i kilka innych drobiazgów.

Snorkelling na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej
Snorkelling na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej

Sesja zdjęciowa na São Tomé

Podczas pobytu w wiosce rybackiej robimy ostatnią sesję zdjęciową na São Tomé. Początkowo nieufni mieszkańcy, przezwyciężają obawy i sami proszą o zdjęcia. Jakaś lekko podchmielona kobieta całuje mnie w podziękowaniu. Ale to koniec. Godinho odwozi nas na lotnisko. Dostaje od nas koszulkę i napiwek. Świetnie się spisał. To jeden z najlepszych afrykańskich przewodników, jakich poznałem. Super organizator. Pomocny, bezproblemowy i w żaden sposób nie chcący nas oszukać. I uśmiechem przypomina mojego brata. Polecam.

Dziewczynka z warkoczykami z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej
Dziewczynka z warkoczykami z Wysp Świętego Tomasza i Książęcej

Na lotnisku musimy zapłacić opłatę wylotową w wysokości osiemnastu euro. Pani w okienku nie ma wydać dwóch euro. Mariuszowi też nie ma wydać. A wydać w dobrach nie chce. Bierze więc do kieszeni cztery euro. Siadamy w poczekalni i czekamy na tradycyjnie już spóźniony gaboński samolot. Tym razem nieco ponad godzinę. Ucinam sobie drzemkę na siedząco.

Znów w Gabonie

Samolot zabiera dziś aż dziewięciu pasażerów. Jest prawie pusty. Kończymy naszą przygodę na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej. Kończymy też z lotami zakazanymi liniami, które pomimo tego latają całkiem sprawnie. I nie spadają. Lądujemy w Libreville jeszcze przed zmrokiem. Mży. Nad lotniskiem pojawia się tęcza. Tak nas wita Gabon. Zaraz po wejściu do terminalu mierzenie temperatury, kontrola szczepień na żółtą febrę. I znów jesteśmy w Gabonie. Tym razem nikt na nas nie czeka. Jedziemy więc taksówką do pobliskiej Tropicany. Pokój mamy zarezerwowany. Zostaniemy tu dwie ostatnie noce.

Ale gdzie jest Sisi? Musimy jeszcze uzgodnić jutrzejszy wyjazd do Akanda National Park na ptaki i rozliczyć pozostałe wydatki. Okazuje się, że ktoś nas nie zauważył na lotnisku. Ale domyślił się, że pojechaliśmy do Tropicany. Już tu jest. Jedziemy do Sisi, do jej biura. Odbieramy nasze pudełka z maskami. Umawiamy się na jutro i dłuższą chwilę rozmawiamy z właścicielem biura Ngondetour. O turystyce w Gabonie i wielu innych rzeczach. Regulujemy płatności i możemy wracać do Tropicany. Odpocząć, napić się piwka i przy szumie oceanu i kołyszących się na wietrze palm po prostu posiedzieć.

W nocy pogryzł nas komar. Rozłożenie moskitiery na rurkach od namiotu i smarowanie Muggą dziś nie pomogło. Mam nadzieję, że malarii z tego nie będzie. Regularnie połykam malarone, a kilka dni temu piłem mosquito. To musi zadziałać.

Zdjęcia i relacja z podróży do Gabonu

Zdjęcia z podróży do Gabonu

Pozostałe odcinki relacji z podróży do Gabonu na blogu

Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Gabonu

Gabon – informacje praktyczne

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.