Jaunde – popularne figurki na targu z pamiątkami

Atrakcje Jaunde

Atrakcje Jaunde

Śniadanie! Patrzę na zegarek. Jest 8.30. To sobie pospaliśmy. Tak przyjemnie śniłem. Rzeczywiście śniadanie jest już na stole. Kawa. Jajecznica. I pyszne pomidory z cebulą. Luksus. Żadnego mięsa z dżungli. Nie śpieszy nam się zbytnio. Obiecujemy sobie zrobić dziś dzień z zakupami. Można go będzie nazwać chyba nawet zwiedzaniem Jaunde, w którym podejrzewam, że atrakcje Jaunde nie powalają. Jak w większości afrykańskich miast.

Marianne wróciła właśnie z pogrzebu. Tańce trwały do rana. Wesoła jak zawsze. Piwo w ręku. Impreza trwa dalej. Opowiada jak się wszyscy świetnie bawili, jak tańczyli dookoła trumny i jak głośno opłakiwali zmarłą niektórzy ludzie. Im głośniej ktoś płakał, tym większa szansa, że to ktoś obcy, kto chciał się wkręcić na imprezę. Zresztą nikt zbytnio nie kontroluje uczestników pogrzebu. Spokojnie można przyjść na krzywy ryj, napić się i najeść.

Targ z pamiątkami

Achille zabiera nas na targ z pamiątkami. Ciasne i zatłoczone ulice Jaunde wyglądają tak samo. Bazar, targ i bazar. Wszędzie dookoła. Wszystko w sprzedaży. Wolno, metr po metrze przesuwamy się do przodu. Upał narasta. Pora deszczowa chyba już o nas zapomniała. Przecinamy jakąś bogatszą dzielnicę. Można nawet powiedzieć, że są tu drapacze chmur. Ale takie w afrykańskim stylu. Niedokończone.

Jaunde – popularne figurki na targu z pamiątkami
Atrakcje Jaunde – popularne figurki na targu z pamiątkami

Po kilkuset metrach wszystko wraca do normy. Jest bazar. Na placu drewniane budy. W budach turystyczne pamiątki. Hura! Pamiątki! Zaglądam po kolei do każdej z nich. W zasadzie wszędzie jest to samo. Maski, figurki, wisiorki i obrazki. Zaczynamy spektakl. Niby nie jestem zainteresowany, a jednak kilka masek bym kupił. Ha! Tu jest taniej niż w Gabonie. Większość masek można kupić za 5000 CFA. Wisiorki po 1000. Można mnie nawet nazwać pan 5000, bo za większość przedmiotów tyle właśnie płacę. Pierwsze kółko po straganach. Za chwilę drugie. I kolejne. Zanoszę część zakupów do samochodu. Trochę tego będzie. Kilkanaście masek. Duże i malutkie. Spędzamy ze dwie godziny na bazarze. Ale to nie koniec zakupów. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w pobliżu sklepu z t-shirtami. Tak, jak w Etiopii pobyt w takim sklepie kończy się zakupem t-shirta i kolorowego dresu. Jestem zadowolony z dzisiejszych zakupów.

Przydrożny bar

Jestem tez głodni. Achille zatrzymuje samochód w pobliżu przydrożnego baru. Wsuwamy z apetytem po porcji koźliny z cebulą popijając wielką butlą coca coli. Takie knajpy są zawsze najlepsze. Widzę, co jem, bo mięsko wisi przed wejściem. I po chwili na moich oczach trafia na grill. A że nasz sanepid natychmiast zamknąłby wszystkie tego typu restauracje – to jest pewne. Ale to u nas w Polsce. A tu jest Kamerun. To tak się żyje i tak się stołuje. Pojedzone.

Jaunde – uliczna restauracja
Jaunde – uliczna restauracja

Teraz fryzjer. Nie będzie to drewniana buda. Można powiedzieć, że to porządny salon fryzjerski. Siadamy we trzech na fotelach przed ścianą z lustrami. Ja poproszę o przystrzyżenie na zero. A brodę poproszę też przystrzyc. Ale nie do końca. Brodę chcę mieś w afrykańskim stylu. Dokładnie tak samo przystrzyżoną, jak chłopak, który obcina mi włosy.

Męczy się chłopak ze mną. Maszynka tempa. Jeździ nią po mojej głowie aż boli. Brodę przycina, wycina, kombinuje. I jeszcze wąsy. I brwi. Co? Przyciął mi brwi! Pierwszy raz ktoś przycina mi brwi. I to krzywo.

U fryzjera
U fryzjera

To nie koniec przyjemności. Dziewczyna myje mi głowę, bo włosów na niej nie ma. I masuje. Wciera jakieś maści, olejki, czy krem. I znów masuje głowę, a przy okazji ramiona. Full service. Tu jednak kończy, a już zastanawiałem się czy z tego nie będzie masażu całego ciała. Poszaleliśmy z tym fryzjerem. Nie wydałem tyle na fryzjera od dwudziestu lat. Prawie dwadzieścia złotych.

Gołębie o. Dariusza

Do sierocińca wracamy piechotą. Ktoś prosi o zdjęcie. Ktoś inny nie zgadza się na zdjęcie i krzyczy. Dzieci wracają ze szkół do sierocińca. Na prośbę o. Dariusza robię wszystkim zdjęcia. Dzieciom i gołębiom. Można powiedzieć, że to taka sesja gołębio – kameruńska. Robi sobie też wspólne pamiątkowe zdjęcie. Dziś piątek, więc o. Darek puszcza dzieciom film. W międzyczasie każdy wychowanej sierocińca wypowiada do kamery „W drodze na najwyższe szczyty Afryki”. To nie takie proste. Niby sześć słówek, ale zapamiętać jest trudno. Będzie z tego dobry materiał na pokaz. Już mam pewien pomysł na opowieść z Kamerunu.

Kolacja na stole. Oczywiście z piwem. Dziś jest mecz Polska – Rumunia. Słuchamy relacji przez internet. Co za emocje. Petardy, race. Jakbyśmy tam byli. A ponieważ dziś jest też Dzień Niepodległości, stajemy na baczność i śpiewamy Hymn Polski. Tak świętujemy Dzień Niepodległości w Kamerunie. Otrzymujemy brawa. A Polacy wygrywają z Rumunią 3 – 0.

Pamiątkowe zdjęcie z sierocińca u o. Dariusza Godawy
Pamiątkowe zdjęcie z sierocińca u o. Dariusza Godawy

Zmęczeni po kilku dość krótkich nocach z chęcią idziemy nieco wcześniej spać.

Pamiątkowe zdjęcie z sierocińca u o. Dariusza Godawy
Pamiątkowe zdjęcie z sierocińca u o. Dariusza Godawy

Kolejne odcinki relacji z Kamerunu znajdziecie tu: Relacja z Kamerunu na blogu

Galeria zdjęć z Kamerunu do obejrzenia tu: Zdjęcia z Kamerunu

One comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.