Wspólne zdjęcie na koniec trekkingu przewodnik, tragarze, Łukasz i ja

Od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie

Od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie

Jak dobrze pójdzie, dziś zakończymy pięciodniową wędrówkę od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie i dotkniemy Oceanu Atlantyckiego. Niewiele zostało. Może dwie, a może trzy godziny. Budzimy się około szóstej. Cała ekipa leży dookoła ogniska. To była pierwsza ciepła noc. Zbyt ciepła na śpiwór. Chyba nie uwierzyli nam, że rzeczywiście wstaniemy rano na fotografowanie ptaków.

Wspólne zdjęcie na koniec trekkingu przewodnik, tragarze, Łukasz i ja
Wspólne zdjęcie na koniec trekkingu przewodnik, tragarze, Łukasz i ja

Podchodzimy kilkadziesiąt metrów. Ja, Łukasz i przewodnik. Czekamy w ciszy. I nic. Zupełnie nic. Dżungla żyje. Ale ptaków nie ma. Drugie miejsce również kiepskie. Trzecie wyróżnia się tym, że robię tam zdjęcie motyla. Ptaków nie było. Wracamy.

Słońce nieśmiało wychyla się zza wzgórza. Grzejemy się w jego promieniach. Robi się ciepło. Dookoła fruwają kolorowe motyle. Coraz więcej.

Motyl – widzicie?
Motyl – widzicie?

Kończymy nagrywać wywiady. Każdy ma za zadanie powiedzieć po polsku „W drodze na najwyższe szczyty Afryki”. Wszyscy mamy z tego ubaw. A największy Kameruńczycy.

Do przejścia już niewiele

Do przejścia jest niewiele. Świeżo wykarczowana stara poniemiecka droga, która kiedyś prowadziła do plantacji palm. Dziś prowadzi nas z dżungli prosto nad ocean. Idziemy. Rozmawiamy. Jest coraz cieplej. Słońce przygrzewa. Latają motyle. Biegają jaszczurki. Śpiewają ptaki. Jest w końcu co fotografować. Gęsty las się kończy. Coraz bliżej plantacji, ludzi i wioski. Nie śpieszy nam się zbytnio. Zdjęć robimy kilkukrotnie więcej niż do tej pory. Na to czekałem. Na słońce i upał.

Motyl – jeden z wielu pięknych motyli w lesie deszczowym
Motyl – jeden z wielu pięknych motyli w lesie deszczowym

Dochodzimy do niewielkiej przydrożnej wioski. Wita nas Jean Claude, który to wszystko zorganizował. Tak, jak planowaliśmy schodzimy z Mount Cameroon prosto nad ocean. A więc zrobiliśmy to! Weszliśmy i zeszliśmy. Prosto nad wodę. To jedyne takie miejsce w Afryce, gdzie z najwyższej góry w kraju można zejść prosto nad ocean. Ponad cztery kilometry w dół i kilkadziesiąt kilometrów przez dżunglę. Wyczerpujący spacerek. Afrykańskie góry po raz kolejny pokazują mi swoją różnorodność. Takiej wędrówki jeszcze nie miałem. Cieszę się i już myślę, co będzie dalej. Jaka kolejna góra? W którym kraju?

Kąpiel w oceanie

Przewodnik kąpie się w oceanie tuż obok rezydencji byłego kameruńskiego premiera. Byłej, bo facet siedzi w więzieniu za nadużycia finansowe. Mając już za sobą doświadczenia z pijanymi żołnierzami i kameruńską policją powstrzymuję się przed robieniem zdjęć w miejscach, gdzie mogłoby to kogoś niepotrzebnie zainteresować. A rezydencja może być takim właśnie miejscem.

Cała nasza ekipa zasłużyła na napiwki i pamiątkowe pocztówki z Polski. Robią wrażenie. Pokazują sobie nawzajem i wszystkim dookoła. Toast za udany trekking wznosimy butelkami z chłodną coca colą.

Jean Claude zawozi nas do oddalonego o kilka kilometrów hotelu. Tu kończy się przygoda z Mount Cameroon i zaczyna kolejny rozdział w podróży. Meldujemy się w hotelu i zajmujemy pokój. Natychmiast rozkładamy przemoczone i cuchnące ciuchy dookoła. Pobojowisko. Podżunglowisko. Wilgoć. Stęchlizna. Smród. Za to pierwsza kąpiel po sześciu dniach jest dla mnie prawdziwym luksusem. Nareszcie zmieniam t-shirt, skarpety i majtki. Pobiłem rekord chodzenia w tym samym. Nie będę go śrubował. Mam na szczęście czysty komplet.

Od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie
Od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie i przemoczony bagaż w pokoju

Pyszna ryba

Zamówiona pyszna świeża ryba z frytkami i cola już czeka w barze przy plaży. Pod palmami. Tuż nad oceanem przy szerokiej i ciemnej od czarnego piasku plaży. Ach jaka fantastyczna. Wznoszę toast wiśniówką. Co za odmiana od jedzenia w górach. Podoba mi się tutaj.

Plażą wędrują ludzie. Z daleka dostrzegam kogoś w biało – czerwonej koszulce. Nie wierzę. To koszulka z napisem Polska, numerem i nazwiskiem Citko. Gonię za chłopakiem i zapraszam go do wspólnego zdjęcia. Jest chyba tak samo zdziwiony, jak ja.

Od najwyższego do najniższego miejsca w Kamerunie - uczta
Uczta na zakończenie trekkingu ryba, cola i wiśniówka

Zamawiamy po kolejnej porcji frytek i z pełnymi żołądkami wracamy do naszego bałaganu. Porządki, pranie, suszenie, ładowanie i facebook. Takie mamy plany na dzisiejszy wieczór. Na deser podsumuję w pamiętniku trekking. Smakując wiśniówkę wracam myślami do pobytu w górach. Wędruję we wspomnieniach raz jeszcze. Dobrze mi się pisze. W końcu. Tylko te robale, co wpadają przez okno trochę mnie denerwują. Nie są zbyt małe. Za każdym razem większe. Zabijam je po kolei i wciskam w kąt. Kolekcjonując ich martwe ciała. Zobaczymy co z nich będzie jutro. Ja mam dość na dziś. Idę spać. Dobranoc.

Kolejne odcinki relacji z Kamerunu znajdziecie tu: Relacja z Kamerunu na blogu

Galeria zdjęć z Kamerunu do obejrzenia tu: Zdjęcia z Kamerunu

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.