Maroko - Kot

Wędrówka po Medynie w Marrakeszu

Medyna w Marrakeszu

Nie zmuszałem się do wstawania o 7.30, ale skutecznie zrobili to Włosi dzielący ze mną pokój. Nie śpieszę się zbytnio, bo zdecydowałem zostać jeszcze jeden dzień w Marrakeszu. Medyna w Marrakeszu jest wyjątkowo ciekawa. Po dobry śniadaniu ruszam na cały dzień w miasto. Mam cztery cele: kupić bilet do Agadiru, znaleźć suk z przyprawami, garbarnie i zjeść coś dobrego.

Będę fotografował koty

Pierwszy cel zrealizowany na piątkę z plusem. Mam bilet na jutro, na godzinę 10.30. Teraz mogę się zagubić w Medynie. I gubię się świetnie. Celowo. Żeby dotrzeć w największe dziury. Tam, gdzie mniej ludzi dociera. Na pewno się udało. Ale cały czas szukam tego tematu na zdjęcia. Szczegółów, czegoś charakterystycznego, innego, ładnego, dziwnego. Mam! Koty! Tak. To będą koty. Przecież tu jest kotów od groma. Będę fotografował koty. Czarne. Białe, rude. Wszystkie. Będę fotografował stragany, przyprawy, pamiątki i koty.

Medyna w Marrakeszu - koty
Medyna w Marrakeszu – koty

Odnajduję suk z przyprawami. Kolory, kopce, papryka, kurkuma i inne. Ładnie. Czuć nowością. Suk jest chyba w remoncie. Część uliczek lśni wręcz nowością. Część jest wciąż odbudowywana. A część jest stara i zniszczona. To miejsce ma klimat. To miasto ma klimat. Wciąż ktoś mnie zaczepia. Zagaduje. Ale nie nachalnie. Krążę, gubię się, znikam w tłumie. Idę przed siebie. Niby do celu, ale okrężną drogą. Może trafię do garbarni.

Medyna w Marrakeszu - kolory
Medyna w Marrakeszu – kolory

Wąskie uliczki medyny

Marokańczycy mówię, że źle idę. Każą zawrócić. Cały czas mówią, że na plac w przeciwnym kierunku. Ja przecież nie chcę iść na plac. Kieruję się intuicją i uparcie idę wąskimi uliczkami przed siebie. Mijam stragany z wyrobami ze starych opon, meblami, drzwiami i metalowymi konstrukcjami. No i znów sobie udowodniłem, że mam dobrą orientację w terenie i w mieście.

Docieram do garbarni. To czuć. Daję się zaprowadzić do jednej z nich. Przeczuwam, że będę musiał zapłacić. Nic nie szkodzi. Wchodzę na jej teren. Cuchnie. Dostałem gałązkę mięty do neutralizacji zapachu. Patrzę na zbiorniki, w których moczą się skóry. W odchodach skunksów i amoniaku. To dlatego cuchnie. Pan przewodnik denerwuje się, że robię za dużo zdjęć. Mówi, że nie jestem turystą, bo nie mam w plecaku butelki wody, ani jedzenia tylko aparat. A turyści mają jedzenie i wodę, a zdjęcia robią telefonami. Turyści nie mają takich aparatów fotograficznych. Turyści przyjeżdżają, robią jedno, może dwa zdjęcia i uciekają, bo śmierdzi. A ja jestem jakiś inny. Każe mi się wynosić. Nie dyskutuje. Nie daje dojść do słowa. Mało to przyjemne. No i dzięki temu dostaje tylko 5 dirhamów. Fuka z obrzydzeniem. Nie przejmuję się. Idę dalej. Ważne, że trafiłem.

Medyna w Marrakeszu - garbarnie
Medyna w Marrakeszu – garbarnie

Jestem już zmęczony tym słońcem i miejskim upałem. Smród nie znika. To znak, że garbarni jest więcej. Nie mylę się. Po paru chwilach dopada mnie kolejny samozwańczy przewodnik. Tym razem obiecuje widok z góry. Niech prowadzi.

W garbarni

Prowadzi mnie na trzecie piętro sklepu z wyrobami skórzanymi. W zasadzie to jest dach tego sklepu. Fotografuję kilka chwil i scena z gadką, że nie jestem turystą powtarza się. Tym razem okazuje się, że nie mam dużo drobnych. Mam tylko 3 dirhamy i banknot 100 dirhamowy, którego oczywiście nie dam. Za wskazanie miejsca, gdzie mogę zrobić zdjęcie wystarczą 3 dirhamy. Spotyka się to z całkowitą obrazą. Ciekawe jaka kwota byłaby zadowalająca. Tak na serio. Pan nie chce wziąć pieniędzy. Ja nalegał nie będę. Stówy na pewno nie dam. Po krótkiej dyskusji bierze ode mnie pieniądze. Może i mało dałem, ale to nie może kosztować więcej. Kurczę, nie można za nic od tak rozdawać kasy. Taka moja opinia.

Wystarczy mi tych garbarni. Szczególnie, że nie mam już drobnych. Wracam w okolice głównego placu w mieście. To odważnie powiedziane. Wracam, ale drogą okrężną. Szukam kotów. I znajduję ich coraz więcej. Przynajmniej zwierzaki nie denerwują się, gdy robię im zdjęcia.

Maroko - Kot
Maroko – Kot

Słońce daje już chwilę wytchnienia. I lepsze światło do zdjęć. Idę teraz na targ drobiowy. Tu jest sporo kociaków. Te koty są jednak dziwne. Część nie ma oczu, część jest poszarpana, a część zezowata. Są malutkie kotki, czasem kilka. Bawią się różnymi drobnostkami. Duże koty przeważnie leżą i śpią.

Zdjęcia z jajami

Na targu spotykamy trzech młodych chłopaków. Interesują się tym, co robię. Chcą żeby im zrobić zdjęcie. Jako pierwsi w Maroku. Obiecuję im wysłać przez Facebooka po powrocie do Polski. A dzięki temu mam zdjęcie z szefem sklepu z jajami. Taka atrakcja.

Maroko - Sprzedawca jaj w Marrakeszu
Maroko – Sprzedawca jaj w Marrakeszu

Na placu Dżemaa el-Fna ruch i zamieszanie. Otwierają się pierwsze stragany z jedzeniem. Dla mnie to chwila oddechu przed wieczornym spacerem. Kąpiel i chwila z internetem w Riadzie dobrze mi robi. Tylko chwila, bo na plac trzeba przecież pójść. Jak co wieczór. Jak większość turystów i wielu Marokańczyków. Na placu trzeba po prostu bywać.

Maroko - Pomarańcze
Maroko – Pomarańcze

Soki z pomarańczy i trzciny cukrowej

I jestem. Znów piję soki. Znów ktoś wyciska dla mnie sok z trzciny cukrowej. Kupuję płyty z marokańską muzyką. W ciemno, bez słuchania. Kupuję wisiorek, chustę, t-shirt. Schodzą się przeróżni „artyści”. Bębniarze, śpiewacy, zaklinacze węży, chłopaki z małpami na łańcuchach, treser ptaków. Część z tych atrakcji przykro widzieć. Szczególnie małpy na łańcuchu ubrane w koszulki z Messim, czy węże trzymane w workach i non stop przesuwane i noszone. Nie mówiąc już o ptakach, sowach, sokołach, które są pewnie okaleczone i nie mogą uciec. A ludzie robią sobie zdjęcia, płacą i cieszą się.

Maroko - Małpy na placu Dżemaa el-Fna
Maroko – Małpy na placu Dżemaa el-Fna

Na placu są Marokanki malujące ręce i wróżące z kart. Są mężczyźni ładujący proch do pustych łusek po nabojach. Po co obok niego leży martwy dudek? Nie wiem.

Jest ciemno. Podświetlony minaret meczetu Kutubijja wygląda pięknie. Wyraźnie góruje i wyróżnia się w okolicy. Przyciąga tłumy. To miejsce randek, spotkań i pogaduszek. Marokańczycy tłumnie przesiadują na ławkach w parku, na trawnikach i na chodnikach. Są też koty. I ja z aparatem.

Dziś na kolację coś innego. Dziś będą owoce morza. Dwa rodzaje ryby, kalmary, frytki i dwa sosy. Obowiązkowo cola. Znów w tej tańszej knajpce. Tłum napiera na jedzących czekając na swoją kolej.

Maroko - Uliczki Marrakeszu
Maroko – Uliczki Marrakeszu

Nikt się nie truje

A tak na marginesie to dobrze, że tutejszy sanepid (o ile istnieje taka instytucja) nie widzi tego, co się dzieje na straganach. Wszystko tymi samymi rękoma. Talerze obmywane brudną wodą. Jedzenie rękoma. I co? Wszyscy żyją. Nikt się nie truje. Można? Można. U nas nie można. Chciałbym żeby u nas ludzie w tym zakresie nieco znormalnieli i nie dążyli do sterylności w każdej dziedzinie. Oczywiście to, co tu widzę to przesada, ale u nas przesada jest w drugą stronę. Cieszmy się, że podróżując poznajemy takie miejsca i z nich korzystamy. Niech może pozostaną naszymi wspomnieniami. Będzie do czego wracać.

Maroko - Soki owocowe
Maroko – Soki owocowe

Jeszcze sok. I ciastko. I cola. Wracam do Riadu. Stragany już są zamykane. W pośpiechu. Zbliża się pora modlitwy. Część straganów zamyka się przez zakrycie szmatami. A część straganów ma opuszczane rolety. Przy innych wiesza się po prostu sznurek. I wszyscy wiedzą, że zamknięte. Sprzedawcy są w meczetach.

Dobrze się położyć. Nie mam nawet ochoty iść na dach. Kilkanaście godzin łażenia w pełnym słońcu dało się we znaki. Kładę się. Przysypiam i usypiam na dobre.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Maroka

Kolejne odcinki relacji z Maroka znajdziecie tu: Relacja z Maroka na blogu.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Maroka znajdziecie w galerii: Maroko 2016.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.