Pomnik wyzwolonych niewolników w Libreville

Libreville

Libreville

W Makokou będziemy dopiero za kilka godzin, ale skoro wczoraj straciliśmy tyle czasu na czekanie, trzeba to nadrobić. Wstajemy wcześnie. Idziemy zwiedzać Libreville. Poczuć klimat, zrobić zdjęcia, obserwować. Są miejsca brudne i śmierdzące, z których białe ibisy wygrzebują stare śmieci. Ale nie tylko. Są też nowoczesne i czyste zakątki. Zadbane, bogate. W mieście jest też sporo Muzułmanów. A co za tym idzie mijamy kilka dużych meczetów.

Ludzie nie są zbyt chętni do pozowania do zdjęć. Raczej nas unikają. Nie pozwalają. Kramy z jedzeniem są już otwarte. A na nich między innymi świeże bagietki z mięsem, warzywami i sosem nakładanym do środka. Śniadanie zaczynamy od porcji świeżych małych pączków. Posileni wędrujemy dalej obserwując kolejne ibisy na śmietnikach i śpiące po kątach zapchlone psy. Bezdomni leżący w zakamarkach miasta. To ta gorsza strona Libreville. Nowoczesne samochody, budynki ze szkła, kolorowo ubrane kobiety. To ta bogatsza część. Temperatura wzrasta. A nam pot spływa coraz gęściej. Zaczęło się. Niby pochmurno, a jednak gorąco i parno. Tego się spodziewałem. Odwiedzamy pomnik pierwszego prezydenta Gabonu – Léona Mba. Za 1000 CFA łapówki strażnik wpuszcza nas do środka. Można fotografować.

Pomnik Prezydenta Leona Mba w Libreville
Pomnik Prezydenta Leona Mba w Libreville

Village des Artisans

Pytamy o Village des Artisans – miejscowe bazary z pamiątkami. Przypadkowy koleś prowadzi do właściwego miejsca. Oglądamy maski i figurki. Większość sprawia wrażenie tandety i masowych wyrobów. Część z nich widywałem już w innych afrykańskich państwach. Ale są też przedmioty wyglądające na gabońskie i oryginalne, choć i sprzedawcy i my wiemy, że są tylko stylizowane na stare. Tym razem tylko sprawdziliśmy ceny i lokalizację bazaru. Pewnie wrócimy tu na koniec naszego pobytu.

Zostało niewiele czasu. Wracamy. Idziemy w okolice Pałacu Prezydenckiego – tam, gdzie wczoraj nie pozwolono nam robić zdjęć. Chcemy zrobić zdjęcie pomnika wyzwolonego niewolnika. Gdy zatrzymujemy się przed nim sytuacja z wczoraj się powtarza. Strażnik pałacowy krzyczy do nas z daleka. Odchodzimy. Ale w międzyczasie robimy zdjęcia. Z ręki. Żeby nie rzucać się w oczy. Misja udana. Kupujemy jeszcze kanapki i ciastka na drogę, po czym wracamy do hotelu po bagaże. Czeka nas jeszcze drugi dzień załatwiania spraw, potwierdzeń i biletów. To znów może potrwać. A czasu dużo nie ma. Lecimy dziś do Makokou.

Pomnik wyzwolonych niewolników w Libreville
Pomnik wyzwolonych niewolników w Libreville

W Afryce nikt się nie spieszy. Nie otrzymujemy nowych informacji. Wciąż nie wiemy, czy wizyta w Lekedi w innym terminie jest możliwa. Nie wiemy, czy nasze promesy na São Tomé będą ważne. Nic nie wiemy. Tak po prostu ma być.

Stawiamy się na lotnisku dwie godziny przed wylotem. To zupełnie bez sensu. Samolot jest spóźniony. Kto wie, ile czasu. Możemy spokojnie czekać. Mija godzina. Druga. Zaczyna się check-in. W naszych głównych plecakach wieziemy 40 kg. W bagażu podręcznym dodatkowe 20 kg. Skąd aż tyle? To prezenty dla szefa wioski Boka Boka. Niebieskie mydło w kostkach – sześć sztuk i dwa kilogramy cukru. To nie wszystko. Resztę zamierzamy dokupić w Makokou

Zdjęcia i relacja z podróży do Gabonu

Zdjęcia z podróży do Gabonu

Pozostałe odcinki relacji z podróży do Gabonu na blogu

Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Gabonu

Gabon – informacje praktyczne

2 komentarze

    1. No cóż. Dużo więcej budynków to budynki mające strategiczne znaczenie – przynajmniej w rozumieniu tamtejszych władz. Czasem to dziwi, ale należy to po prostu przyjąć do wiadomości, przynajmniej dlatego żeby nie wpakować się w problemy 😉

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.