Safari w rezerwacie Masai Mara
Jest ciemno. Zza namiotu dochodzą przeróżne dźwięki. Ptaki oznajmiają, że nadchodzi nowy dzień. Co przyniesie dzisiejsza przejażdżka? Zjadamy szybkie śniadanie, wsiadamy do samochodu i ruszamy na safari w rezerwacie Masai Mara. Nie jedziemy nawet pół godziny, gdy widzimy młode lwice pośród pożółkłych traw. Chwilę potem widzimy resztę stada. Samiec i kolejne lwice siedzą niedaleko urwiska nad rzeką Talek. Ewidentnie czekają aż nadarzy się okazja do polowania. Obserwują bawoły po drugiej stronie rzeki. Młode lwy bawią się ze sobą. Fotografujemy je pod słońce i ze słońcem w pięknym porannym świetle. Fantastyczny początek safari.
Pierwsze lwy podczas safari w rezerwacie Masai Mara
Lwy zbliżają się do urwiska i w końcu znikają w gęstwinie. Jedziemy w końcu dalej. Nasz cel na dziś to rzeka Mara i miejsce przepraw antylop gnu. Staramy się tam dojechać jak najszybciej, ale na przeszkodzie staje informacja o tym, że jeden z kierowców wytropił geparda. Zawracamy i pędzimy w zasadzie w to samo miejsce, gdzie obserwowaliśmy lwy. Przez chwilę jednak niczego nie widać. Nagle gepard wychodzi z buszu i przechodzi na drugą stronę rzeki. Na drzewie naprzeciwko siedzą zielone gołębie, które początkowo przypominają papugi. Gepard odchodzi daleko w kierunku niekończącej się sawanny. To znak, aby jechać w kierunku przeprawy.
Mijamy wzgórza pełne antylop. Z każdym metrem trawy coraz gęstsze i wyższe. Falują na ciepłym kenijskim wietrze. Nagle stajemy, bo w naszym tylnym kole mamy dziurę. Szybka wymiana koła i nerwowe rozglądanie się dookoła, czy gdzieś nie czają się drapieżniki.
Antylopy gnu
Na wzgórzach jest coraz mniej zwierząt. W oddali na wzgórzu dostrzegamy wypasiony kemping, u podnóża którego płynie rzeka Mara. Jedziemy więc w jej kierunku. Dookoła jednak pustki. Żadnych zebr. Nie ma też gnu. Zero gazeli. Nic. Pustka. Tylko stado hipopotamów powarkuje w korycie rzeki. Jedziemy wzdłuż jej biegu. Mijamy kolejne miejsce przepraw. Nic się jednak nie dzieje. Docieramy w końcu do głównego miejsca przekraczania rzeki podczas Wielkiej Migracji. Pusto. Stado zebr jedynie kręci się w pobliżu. Liczymy po cichu, że chociaż one spróbują przekroczyć rzekę. Niestety. Odchodzą. Ale nagle po drugiej stronie rzeki widzimy biegnące gnu. Pędzą z górki. Wraz z nimi nadciągają samochody. Jeden za drugim. Po naszej stronie też coraz więcej aut.
Już za chwilę będziemy świadkami pierwszej przeprawy gnu. Już tylko chwila. Krokodyle w rzece już się czają. Aparaty gotowe. Czekamy. I nagle gnu zatrzymują się. Chwila zawahania. I biegną wzdłuż rzeki. Oczekujący na widowisko turyści w samochodach przejeżdżają kilkadziesiąt metrów dalej. Napięcie rośnie. Zwierzęta wbiegną w końcu do wody, czy pójdą dalej? Czekamy. I nic. Gnu po prostu spokojnie idą wzdłuż rzeki. Obserwujemy. Czekamy. A one spokojnie gryzą trawę. Nie przekraczają rzeki. Może później. Czekamy godzinę, a może i dwie. Nie wchodzą do wody.
Wracamy w stronę rzeki Talek. Tam są potężne stada. Może chociaż przez tą rzekę przejdą. Jedziemy i jedziemy przez puste porośnięte wysoką trawą wzgórza. Dostrzegamy sepy. Zjeżdżamy z drogi chociaż oficjalnie robić tego nie wolno. Niestety wszyscy jeżdżą jak chcą. Sepy rozdrapują resztki antylopy gnu. Pewnie została zabita przez lwy. Ptaki uciekają, gdy w pobliżu pojawia się więcej samochodów.
Kolejne lwy na safari w rezerwacie Masai Mara
Jedziemy dalej. Widzimy stojące samotnie drzewo. Pod nim coś się dzieje. Gdy podjeżdżamy widzimy lwy. Piękny samiec z bujną czupryną, dwie samice i cztery malutkie lwiątka. Kolejne dwie samice siedzą nieco dalej. Pilnują upolowanej antylopy topi, zwanej też sasebim właściwym. Ależ mamy piękny widok. Młode lwiątka baraszkują wokół samicy. Wchodzą na nią. I bawią się. Piją mleko. Samiec czujnie pilnuje reszty stada. Widok, jak z filmu przyrodniczego. Mija godzina. Jesteśmy już zaspokojeni fotograficznie.
Awaria
Odjeżdżamy zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Mówię Jeffowi dla żartu, że mamy przebitą oponę. Wychyla się przez szybę i mówi, że rzeczywiście. Zatrzymujemy się zaledwie kilkaset metrów od drzewa z lwami. Nie czuję się do końca komfortowo. Powinniśmy mieć jeszcze jedną zapasową oponę, ale okazuje się że też jest dziurawa. A więc to koniec dzisiejszego safari. Jest dopiero piętnasta. Żal pięknego światła, które właśnie się pojawia. Wracamy na kemping z dziurawą oponą. Przekraczamy dwa razy rzekę Talek, gdy nagle zatrzymują nas służby parkowe. Ewidentnie coś jest nie tak, bo Jeff mocno się tłumaczy. Rozmowa na pewno dotyczy biletów. Puszczają nas, a Jeff mówi, że musimy załatwić jakieś formalności. Nie wnikam w to. To jego problem. Na razie moją głowę pochłania myśl, że to koniec dzisiejszej przejażdżki.
Na niebie pojawiają się burzowe chmury. Gdzieś w oddali widać padający intensywnie deszcz. Pojawiają się pierwsze krople, gdy dojeżdżamy do Julia’s River Camp. Jeff zostawia nas na kempingu i razem z Timem jadą do Talek naprawić wszystkie trzy opony i coś, co też w międzyczasie nam odpadło spod samochodu.
Chmury są coraz gęstsze. Słychać burzę. Jeszcze chwilę chodzę dookoła kempingu fotografując ptaki, gdy nagle nadchodzi potężna ulewa. Trwa zaledwie kilkanaście minut. Miało to nie padać. Tak mówił Tim.
Na kempingu Julia’s River Camp
Biorę prysznic. Później robię krótkie pranie i momentalnie robi się ciemno. Tak już jest w tej Afryce., że ciemność zapada gwałtownie. Jeff wraca z naprawionymi kołami. Jest zdenerwowany. Nie wiemy o co chodzi. Tym razem kolacja jest w porządku. Obsługa dba o nas wyjątkowo. Dodatkowo manager kempingu obiecuje, że kolejne dwie noce spędzimy w dużo lepszych namiotach. Nawet alkohol mamy od tej pory gratis. Nam jednak wystarcza to, co przywieźliśmy ze sobą. Piję wino Four Cousins. Łukasz pije piwo. Już dawno jest po deszczu. Powietrze nieco się oczyściło. Jest przyjemny afrykański wieczór. Po raz kolejny przeglądamy zdjęcia. Zachwycamy się dzisiejszymi ujęciami. Wysyłam kilka zdjęć lwów dla Mateuszka.
Gdy już zamierzamy wrócić do namiotu podchodzi do nas właściciel kempingu – Robert – Anglik, mieszkający w Aruszy. Jest trochę podpity. Wypytuje o różne rzeczy. Mija 22.00. To dobra godzina na wejście do namiotu. Zabijam wielkiego pająka i kładę się pod masajskim kocem na łóżku spisując wrażenia dzisiejszego dnia, wsłuchując się jednocześnie w odgłosy przyrody. Jest cudownie.
Zdjęcia i wspomnienia z podróży do Kenii i Tanzanii
W galerii znajdziecie zdjęcia z podróży do Kenii i zdjęcia z podróży do Tanzanii. Wszystkie odcinki relacji z podróży można przeczytać na blogu z podróży do Kenii i Tanzanii.
Informacje praktyczne i wskazówki przed podróżą do Kenii i Tanzanii
Przed podróżą do Kenii i Tanzanii warto zerknąć na kilka wskazówek ułatwiających planowanie wyjazdu. Sprawdźcie jak zaplanować podróż do Afryki, gdzie znaleźć tanie bilety, co spakować, ile kosztuje safari w Kenii oraz jaki jest koszt trekkingu na Ol Doinyo Lengai.
Album fotograficzny ze zdjęciami z Kenii i Tanzanii
Jeśli zainteresowała Cię moja relacja z podróży polecam też album fotograficzny „W drodze na najwyższe szczyty Afryki” (jestem jego autorem!) ze zdjęciami z różnych państw Afryki (również z Kenii i Tanzanii). Znajdziesz w nim również sporo informacji praktycznych, wspomnienia i ciekawostki na temat wędrówek po afrykańskich górach, safari i podróżowaniu po Afryce. Oczywiście są w nim też obszerne fragmenty poświęcone górom i podróżowaniu po Kenii i Tanzanii.