W wiosce ludzi z grupy Bedick

W wiosce ludzi z grupy Bedick

W wiosce ludzi z grupy Bedick

Wstajemy zanim wstaje słońce żeby w miarę szybko znaleźć się w wiosce ludzi z grupy Bedick (Bedik). Jest przyjemnie chłodno. Nasza rodzinka już się krząta. Kobiety szykują jedzenie i sprzątają przed domami. Zwierzęta snują się wyczekując na jedzenie. Zaspane dzieci niechętnie wychodzą z domów. Część z nich pójdzie do szkoły. Na śniadanie to, co zawsze, czyli bagietki z czekoladą.

Punktualnie o 7:30 ruszamy w górę w kierunku ukrytej w górach wioski Iwol zamieszkiwanej przez ludzi z grupy Bedick.

Kilka ciekawostek o grupie Bedick

Bedick lub Bedik to afrykańska grupa etniczna mieszkająca zwykle w wioskach na wzgórzach w najbardziej izolowanym obszarze wschodniego Senegalu, w dzielnicy Bandafassi. Iwol, do którego idziemy to jedna z ich osad. Chociaż wielu Bedików, których jest zaledwie kilka tysięcy, zaczęło przenosić się do większych wiosek i miast wschodniego Senegalu, aby posyłać swoje dzieci do szkoły i uprawiać więcej ziemi, ich wioski wciąż pozostają ważnymi ośrodkami kulturalnymi, niedawno wpisanymi na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Bedick mówią językiem Bedik, a ich religia jest mieszanką ich animistycznych korzeni oraz nowszych wpływów chrześcijańskich.

Starsza kobieta z grupy Bedick
Starsza kobieta z grupy Bedick

Ludzie Bedick to rolnicy zajmujący się produkcją rolną na własne potrzeby. Często jedzą orzeszki ziemne i ryż. Piją również wino jaglane, zwłaszcza podczas ceremonii, takich jak wesela. Piją także bissap, napój na bazie kwiatów szczawiu. Dodają do tego ostrą paprykę i piją bez cukru.

Mężczyźni hodują zwierzęta, takie jak bydło, owce, kozy i kurczaki. Kobiety zwykle zajmują się domostwem, gotowaniem i opieką nad dziećmi.

Wyjątkowe fryzury dziewcząt Bedik charakteryzują się jednym dużym warkoczem na czubku głowy i kilkoma małymi warkoczami po bokach. Warkocze zdobią aluminiowe kółka i różnobarwne perły. Ich uszy są przekłute kilkoma dziurkami, a na każdym z nich znajduje się pierścień w różnych kolorach. Charakterystyczna jest też ozdoba nosa, który również jest przekłuty. Często ozdobiony jest szpilką albo drewnianym patyczkiem w kształcie jeżozwierza. Na każdym nadgarstku młoda dziewczyna nosi co najmniej pięć bransoletek.

Chłopcy również noszą charakterystyczne ozdoby. Po obrzezaniu każdy chłopiec zaczyna nosić kolczyk i nóż przy pasie. Twierdzą, że nóż nie służy do obrony, ale jako narzędzie pracy.

W wiosce ludzi z grupy Bedick – zwiedzanie

Idąc ścieżką na górę mijamy schodzących mężczyzn, kobiety i dzieci. Wędrują do pracy, na pole i do szkół. Niektóre kobiety z charakterystycznymi ozdobami w postaci małych patyczków w nosie. Po niecałej godzinie stajemy pod sporym baobabem, z którego można zobaczyć dziesiątki okrągłych domów tej społeczności. W sumie jest ich tu niemal setka. W świetle porannego słońca z palmami i potężnymi baobabami wyglądają nieziemsko.

Kobieta z grupy Bedick
Kobieta z grupy Bedick

Naszym przewodnikiem jest 68-letni Jean Baptiste – szef wioski. W charakterystycznym kapeluszu prowadzi nas przez Iwol. W pewnej chwili widzimy idącą w naszym kierunku starszą kobietę. Jest niewidoma. Jest podobno najstarszą mieszkanką tej wioski. Ma 102 lata. Sporo. Jean Baptiste mówi, że w 2022 roku zmarła kobieta mająca podobno aż 112 lat. Seniorka próbuje z nami rozmawiać. Babacar tłumaczy, że bolą ją plecy i nic nie widzi. Pyta podobno, czy nie mamy jakichś leków. Zostawiamy jej kilka tabletek przeciwbólowych.

Potem idziemy pod specjalne zadaszenie tuż obok domu szefa wioski i rozmawiamy. To znaczy my za dużo nie mówimy, bo nie znamy języka Bedik, w który mówi Szef. Zresztą mężczyzna nie jest zbytnio rozmowny. To, co jednak mówi Babacar stara się nam jakość przetłumaczyć. Kupujemy na pamiątkę dwie ręcznie wykonane z koziej skóry torebki.

Wioska Iwol i baobab w wiosce ludzi z grupy Bedick

Robimy pamiątkowe zdjęcie i idziemy zwiedzać wioskę, która wygląda na nieco opuszczoną. To prawdopodobnie dlatego, że wszyscy są w pracy albo w szkole. Przed jedną z pięknie oświetlonych chat śpi kobieta. Jean Baptiste budzi ją i prosi żeby pozowała do zdjęcia z charakterystycznym kawałkiem drewienka w nosie. To dość niecodzienna ozdoba. Kobieta wstaje, wkłada patyczek i pozuje do zdjęcia.

Przechodzimy do gigantycznego świętego dla ludzi Bedick baobabu. Prawdziwy kolos. Ma podobno ponad 850 lat. Tak ogromnego chyba nigdy jeszcze nie widziałem.

Na baobabie w wiosce Iwol
Na baobabie w wiosce Iwol

Po zejściu z gór dostrzegamy wiszące na jednym z drzew rowery. Można pomyśleć, że to swojego rodzaju parking dla tych, którzy jeżdżą gdzieś w swoich sprawach. Nie chcąc wnosić rowerów na górę zostawią je pod drzewem. Sprytne rozwiązanie.

Większość spotkanych na drodze osób częstujemy orzechami koli, które kupiliśmy wczoraj na targu. Przyjęło się, że w celu pozyskania przychylności ludzi Bedick po prostu częstuje się ich orzechami. Podobno, w szczególność ludzie Bedick, je lubią. Mi w każdym razie nie smakują.

W drodze nad wodospad Dindefelo

Upał powrócił. Z przyjemnością siadamy w cieniu jednego z domów w wiosce, w której dziś nocowaliśmy. Chwila odpoczynku bardzo się przydaje. Ale to nie koniec na dziś. Jedziemy jeszcze w kierunku granicy z Gwineą Bissau, aby zobaczyć wodospad Dindefelo.

Droga zupełnie nie wskazuje na to, że jest jednocześnie międzynarodową trasą łączącą Senegal z Gwineą Bissau. Po stronie Senegalu jeszcze ujdzie, ale podobno po stronie Gwinei bez napędu na cztery koła przejechać się nie da.

Od parkingu do wodospadu trzeba przejść około 1 km. Szlak prowadzi wyraźną ścieżką w cieniu wysokich drzew wzdłuż małej rzeczki. Na kilku gigantycznych drzewach znajdują się gniazda pszczół. Są ogromne. Gniazd jest w pobliżu pewnie jeszcze więcej. Tak myślę, bo w wiosce można kupić świeży miód, który prawdopodobnie zbierany jest właśnie z tych gniazd.

Wodospad Dindefelo w Senegalu
Wodospad Dindefelo w Senegalu

Wodospad Dindefelo w Senegalu

Jedyny wodospad, który widzimy w Senegalu (Dindefelo) jest przepiękny. Z pionowej, zabarwionej na brązowo skały, z wysokości około 100 metrów leci woda. Sporo już widziałem wodospadów. Ten jest naprawdę ładny. I dodatkowo można się schłodzić, pływając w niewielkim jeziorku, do którego spada woda. Można nawet wejść na skałę pod spadającą wodę. Korzystamy z tego chętnie. Nie mam wprawdzie kąpielówek, ale w niczym to nie przeszkadza. Kąpię się po prostu w majtkach, a po wyjściu z wody zmieniam je na spodenki. To super orzeźwienie.

Wracając do samochodu kupuję miód w butelkach, pochodzący właśnie od pszczół gniazdujących na drzewach. A tuż obok parkingu dostrzegam okwiecone krzaki, na których przysiadają piękne nektarniki piękne. Spędzamy przy nich ponad godzinę Oczywiście starając się zrobić jak najlepsze zdjęcie kolorowych ptaków.

Kolorowy nektarnik piękny w Senegalu
Kolorowy nektarnik piękny w Senegalu

Gdy jedziemy w kierunku Kédougou, jeszcze przed miastem, na szutrowym odcinku drogi, Babacar zwraca uwagę na trzy dziewczyny siedzące przy drodze z charakterystycznymi patykami sterczącymi do góry, miseczkami i nożem. Mówi, że dostały okresu, i jeżeli nie chcemy żeby obcięły nam siusiaki, musimy dać im jakieś drobne. Historia brzmi dziwnie, ale nie za bardzo chcemy żeby ktoś obcinał nam penisy. Wręczamy im kilka monet. Jakkolwiek nieprawdopodobnie miałby brzmieć się ten przesąd penisa tracić nie zamierzamy.

Niezbyt przyjemny wieczór nad rzeką Gambia

Na targu w Kédougou kupujemy banany i jedziemy do niewielkich domków nad rzeką Gambia, gdzie spędzimy kolejną noc. Nad rzeką nie jest zbyt przyjemnie. Dość brudno. Mnóstwo śmieci. Kąpiące się dzieci i kobiety robiące pranie. Od czasu do czasu z wody wychodzą hipopotamy.

Domki, w których nocujemy też bez szału. W każdym trzy łóżka i łazienka połączona z toaletą obok. Prądu brak.

Siedzimy przed domkiem przy długim stole i czekamy na kolację. Obsługa tego miejsca nie sprawia przyjemnego wrażenia. Dziś podają zieloną fasolę z burakiem w occie, a później przepyszny gulasz z kuskusem. Dobre. Przed snem spędzamy jeszcze chwilę przy ognisku nad rzeką. Babacar z kolegą grają na djembe. Ale nie mam już siły na śpiewy przy ognisku. Idę pod prysznic w zimnej wodzie, który działa bardzo orzeźwiająco. Pomarańczowy pył spływa z ciała przez kilka chwil. Na jakiś czas można poczuć się naprawdę czysto.

Pamiątki z Afryki

Pamiątki z Afryki możesz kupić w wielu miejscach podczas podróży: na targach, bazarach, w sklepach, w hotelach i od ulicznych sprzedawców. Jeśli jednak zapomniałeś albo nie miałeś wystarczająco miejsca w bagażu – zapraszam do mojego afrykańskiego sklepu z oryginalnymi pamiątkami z Afryki. Znajdziesz w nim również z pamiątki z Senegalu. Kupisz oryginalne maski, rzeźby afrykańskie, drewniane naczynia, figurki zwierząt, kosmetyki, kawy i mnóstwo niepowtarzalnych afrykańskich dekoracji.

Sklep Szczyty Afryki pionowa informacja

Zdjęcia i wspomnienia z podróży do Senegalu

Zdjęcia z tej podróży znajdziesz w galerii zdjęć z podróży do Senegalu. Wszystkie odcinki tej relacji z podróży możesz przeczytać na blogu z podróży do Senegalu.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.