Cape Cross w Namibii

Cape Cross w Namibii

Cape Cross w Namibii

Ocean wciąż szumi. Budzę się już o godzinie 6. Zastanawiam się chwilę, gdzie jestem. Cape Cross w Namibii. Aha! Czyli zimno na zewnątrz. Uzupełniam notatki i po godzinie, zgodnie z planem jestem gotowy na poranną sesję fotograficzną. Marznąc na wietrze przygotowujemy śniadanie. Dziś wyjątkowo pyszne. Bananowy chleb z malinowym dżemem jest rewelacyjny.

Przy uchatkach jesteśmy około 8:00. Nikogo oprócz nas nie ma, bo szlaban rezerwatu jeszcze nie został otwarty. Hałas, zamieszanie, smród i harmider. Jak wczoraj. Mamy dwie dobre godziny na zdjęcia. Jest doskonałe światło, a zwierzęta pozują, jak na zamówienie. Szukamy wciąż nowych ciekawych pomysłów na zdjęcia. Zbliżenia pysków, przytulające się uchatki, walczące zwierzęta i te wracające z kąpieli. Po 10:00 mamy wystarczająco dużo zdjęć. To jest też moment, w którym na Cape Cross docierają turyści. A nam już wystarczy.

Uchatka karłowata - cape Cross
Uchatka karłowata – cape Cross

Droga przez Namibię

Wracamy do namiotów żeby je zwinąć i napić się kawy. Robię się senny. Ale na szczęście po kawie dostaje potężnej dawki energii. Wsiadam za kierownicę, bo dziś jest moja kolej i zaczynamy jazdę w kierunku Etoshy. Droga zajmie nam dwa dni. Dziś naszym celem są okolice Twyfelfontein. Na początku jedziemy równą jak stół drogą wzdłuż oceanu. Później odbijamy na wschód i oddalamy się od wybrzeża. Nową asfaltową drogą kierujemy się w stronę gór Brandberg. Robimy tylko jeden postój na zdjęcie znaku z hieną. Asfalt kończy się po kilkudziesięciu kilometrach. Droga pogarsza się, ale tragedii nie ma. Przed Uis skręcamy w stronę Khorixas.

Znaki ostrzegawcze w Namibii
Znaki ostrzegawcze w Namibii

W krajobrazie coraz więcej traw, drzew, gór, a nawet zieleni. Nagle przy drodze stoi znak ostrzegający przed słoniami. To kolejny do kolekcji znak ostrzegawczy przed zwierzętami. Wjeżdżamy w rejon, gdzie żyją słonie pustynne. Bardzo chcielibyśmy je spotkać. Ale na razie musi wystarczyć nam znak. Po kilkudziesięciu kilometrach skręcamy w kierunku Twyfelfontein. Po niecałej godzinie jazdy dość kiepską drogą kategorii D wjeżdżamy na nowiutki asfalt. Okolica jest przepiękna i zupełnie inna niż dotychczasowe miejsca w Namibii. Tu musi być nie tylko dużo słoni sawannowych, ale też dużo ptaków.

Damara Village

Parkujemy przy pokazowej wiosce ludzi z grupy Damara. To tu chcieliśmy dziś dojechać. Damara to jedna ze społeczności zamieszkujących Namibię. Stanowi około 8% mieszkańców tego kraju. Płacimy za wejście i pokaz, po czym z młodym chłopakiem, przewodnikiem Damara, zaczynamy zwiedzanie. Możemy fotografować dowolnie dużo. Słuchamy opowieści w języku Kohoekhoe o roślinach, drzewach i lekach używanych w codziennym życiu. Obserwujemy pracę kowala, tworzenie biżuterii ze skorupek strusich jaj, rozpalanie ognia, jakąś grę. Przewodnik opowiada o zwyczajach. Wszyscy pojawiający się ludzie ubrani są w tradycyjne stroje. Obserwujemy też pokazowy taniec. Czas mija szybko w tym miejscu.

Taniec Damara
Taniec Damara

To ciekawe doświadczenie, chociaż doskonale wiemy, że niestety to tylko próba utrzymania przy życiu pamięci o dawnym życiu ludzi Damara. Na co dzień ludzie Co żyją jak my. Mieszkają w miastach i przydrożnych wioskach. Pracują tak samo. Ubierają się w t-shirty, jeansy i koszule. Jak na całym świecie. Nie używają na pewno strojów, które tu widzimy. To co tu pokazują to prehistoria. Nie kupujemy pamiątek, bo są tu wyjątkowo drogie. Za to z przyjemnością wręczamy młodemu chłopakowi napiwek, bo bardzo nam się podobało.

Przewodnik w Damara Village
Przewodnik w Damara Village

Wieczór na kempingu

Krajobraz w okolicy Twyfelfontein jest zupełnie inny niż dotychczasowe. Ciekawe góry, piękne pożółkłe łąki, skały i drzewa. Kraina sawannowych słoni. Jest spora szansa na spotkanie z nimi w korycie jednej z rzek. Podobno wędrują wzdłuż ich biegu i dokopują się do podziemnych źródeł. Ale na razie widzieliśmy tylko kilka ostrzegawczych znaków i słoniowe kukły przy wielu stoiskach z pamiątkami. Jeździmy więc jeszcze po okolicy w poszukiwaniu ptaków. Noc spędzimy na kempingu Abu Huab nad wyschniętą rzeką o tej samej nazwie. Oprócz nas nikogo nie ma. Jest ciepło i przyjemnie. Czekamy na gotujący się makaron. Przeglądamy zdjęcia. Ładujemy baterie. W międzyczasie robi się ciemno. I tak wszystko widać, bo świecący nad nami księżyc jest prawie w pełni. Oświetla wszystko doskonale. Kładziemy się spać dopiero po północy i z niecierpliwością czekamy na kolejny dzień. To właśnie jutro wjedziemy do Etoshy i rozpocznie się nasze namibijskie safari.

Zdjęcia i relacja z fotograficznej podróży do Namibii

Zdjęcia z fotograficznej podróży do Namibii z 2022 roku znajdziesz w galerii zdjęć z Namibii. A relację z podróży znajdziesz na blogu w kategorii „Blog z fotograficznej podróży do Namibii„.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.